16:07
Trudno było i potrzebowałam...
...czasu, dużo, ale i mało. Znowu ten czas. Wypłakałam łez dużo, wieczorem, w nocy, pod prysznicem, na spacerze z psem. Mój M był za granicą, tak ciężko mi było. Myśli często wracały do dziecka, ale ja wiem i czułam, że nie było w 100% rozwinięte dobrze i tak jest lepiej, że nie ma.
Uporałam się z tym wszystkim, chyba. Z myślami, z płaczem, ze wszystkim związanym z dzieckiem. M mi nie pomagał, to najbardziej bolało. A to oglądał głupią bajeczkę o usuwaniu dziecka, a to co innego, ciągle coś w tym temacie się kręciło, ja to bardzo odczuwałam i przykro mi było. Nie rozmawialiśmy o tym co było, co się stało.
Płacz? odszedł. Żal? pozostał. Smutek? czasem wraca. Dzieci? widok łapie mnie za serce, chciałabym mieć. Ale poradziłam sobie z tym i nie myślę. Wróciłam na dobre tory. Nie byłam w stanie pisać, wziąć się za siebie, ani nic. Ale wracam już do siebie i do wszystkiego.
Wiesz pamiętniczku co jest najgorsze? Nie? To słuchaj, dowiedział się. Dowiedział się o Tobie o moim pamiętniczku. Jednego dnia zasnęłam w dzień, obudziłam się, obok leży M i mówi, że się wzruszył, ale nie chciał powiedzieć dlaczego. Jakoś go przycisnęłam i mówił, że czytał mój pamiętnik. Zamarłam. Ale tak myślę teraz, że nie pamięta, że mam pamiętnik, a tym bardziej nazwy mojej. Mam nadzieję, bo chciałabym dalej pisać Ci o wszystkim.
Praca, ach ta praca. Jako, że przez ciążę nie przedłużyli mi umowy, zostałam bez pracy. Mój stan nie pozwalał mi na pracę, psychicznie nie dałam rady. Niedawno zauważyłam na facebooku informację z jednej strony, że szukają pracownika do sklepu ze zdrową żywnością. Jakiś czas temu przeszło mi przez myśl, że fajnie byłoby pracować w takim miejscu. Jakoś miałam opory i zwlekałam z zaniesieniem CV, natomiast mój M codziennie mówił zanieś, pytał czy zaniosła CV. Aż w końcu napisałam i zaniosłam. Tego samego dnia zadzwonił do mnie szef i na następny dzień się umówiliśmy. Mówił, że było ok 20 CV, jeszcze przed nim kilka rozmów, ale mnie bierze od razu. Ucieszyłam się bardzo. Byłam w piątek, zapytał, czy mogę przyjść w poniedziałek, mówię mu, że mogłabym, ale musiałabym wcześnie wyjść bo jadę z psem do Wrocławia do kliniki onkologicznej. To we wtorek przyjdź powiedział. Świetny totalnie na luzie mężczyzna. Gorzej z jego mamą, która jest szefową. Ale co mnie nie zabije to mnie wzmocni. Pracuję już 3 tygodnie.
Nowotwór, jakby problemów było mało. w 2 dzień świąt znalazłam u mojej najukochańszej labradorki nawrót nowotworu. Nic chyba gorszego być nie może. A jednak może, leczenie. Nie wiem jak ja sobie poradzę z kosztami. Pierwsza wizyta u onkologa 918 zł, załamałam się. Druga wizyta po dwóch tygodniach 941 zł. Nawrót gruczolakoraka złośliwego. Jestem zła na siebie, bo rok temu po operacji tego guza miałam, suplementować ją naturalnie. Na początku tak było, potem przestałam. Dzięki suplementowaniu rak wrócił dopiero po ponad roku, a dawali z 2, 3 miesiące. Aktualnie mamy przerzut do jelit i węzłów chłonnych. Jest źle, zbyt zaawansowany na chemioterapię, zbyt rozległy na operacje oraz zbyt duży na radioterapię. Jedyne wyjście drogi lek, który może nam zatrzymać rozwój raka. Po dwóch tygodniach brania leku wydaje nam się, że zatrzymał się i nie rozrasta. Zaczęłam ze zdwojoną dawką suplementować psa m.in. pestkami z moreli w ilości ogromnej. Wydaje mi się, że wchłania się trochę, ale może mi się tylko wydaje. Od początku suplementacji ma tyle energii, aż opanować jej nie można, wszyscy się dziwią, że ma nowotwór, nawet lekarz. To jest wręcz niemożliwe, że ma ponad 10 lat, wielki nawrót nowotworu, implanty w dwóch kolanach, śruby a ma więcej energi niż niejeden młody zdrowy pies, roznosi wszystko. Dzisiaj po pracy muszę iść na badania krwi bo ten lek drogi nam pogorszył bardzo krew, a była idealna pomimo nowotworu. Najgorsze są jednak koszta, dzienna kuracja lekami to 44 zł, na miesiąc ok 1300 wychodzi. Nie wiem jak ja to zrobię, ale muszę ją uratować i jej pomóc. Założyłam zbiórkę na stronie pomagam.pl trochę mi pomogłą, ale leki ma brać do końca życia, chyba, że jakoś cofnę jej nowotwór naturalnie i się wchłonie.
Nie ma to jak pustki w pracy, można napisać, poczytać i ponudzić się hehe.
Manaaa
BlackHorse
6 lutego 2020, 16:32Współczuję :( z tym pamiętnikiem to w sumie dobrze wyszło, że facet przeczytał, da mu do myślenia i może inaczej na Ciebie spojrzy. A jaki ten naturalny suplement dawałaś psu - te pestki brzoskwini czy coś jeszcze?
Manaaa
12 lutego 2020, 21:28Czy ja wiem, czy dało do myślenia, raczej już zapomniał. Pestki z moreli, spirulina, chlorella, młody jęczmień, ostropest plamisty. I coś jeszcze innego, ale teraz wyleciało mi z głowy.