Dzisiaj szybki wpis.
Pobiegane było
widoczki
a na obiad komosa z mintajem i grillowanymi warzywami
Jeśli chodzi o mnie, to nic się nie zmienia, strasznie tęsknie za chłopcami...
Wczoraj jak biegałam to mnie taki prąd przeszedł w piszczelu, że myślałam że się złoże na pół. Na szczęście po lekkim przystanku wszystko minęło i mogłam kontynuować trening, ale co to było to nie wiem, bo pierwszy raz mi się coś takie zdarzyło.
W sobotę idziemy do znajomych na urodzinowe ognisko, to trzymajcie za mnie kciuki, żebym z tą moją dietą nie padła, bo ostatnio jakiś kryzys mam - ale się trzymam
POZDRAWIAM!!!
angelisia69
17 sierpnia 2016, 13:25a kiedy wracaja?Obiadek wyglada przepysznie i zdrowo a za bieganie piąteczka ;-)
mamciaaa
17 sierpnia 2016, 14:32będą dopiero na koniec wakacji...
milunia0404
17 sierpnia 2016, 10:35Super bieganie! no z piszczelami przy bieganiu jest problem, albo złe obuwie albo podłoże albo przemęczenie, dobrze że minęło tylko nie przeforsuj się :)
mamciaaa
17 sierpnia 2016, 14:34ja myślę, że to moja waga tak na ten piszczel wpływa, za dużo i za szybko chcę. ale nie odpuszczę :)
aniaczeresnia
17 sierpnia 2016, 09:28wow, godzina biegania, brawo! pyszne jedzenie, przez Ciebie zglodnialam...
mamciaaa
17 sierpnia 2016, 14:35dzięki, zawsze się staram biegać min. 1h, jak już nie mogę biec to robię szybki marsz - byle do przodu :)
GrzesGliwice
17 sierpnia 2016, 08:53Obiadek fajny ale...ta komosa? nie dla mnie... ja wrzuciłbym np ryż ;) Z tym bieganiem to ostro idziesz... ja taki dystans to miałbym na 2-3 razy...
mamciaaa
17 sierpnia 2016, 14:36te z mi komosa nie podchodziła, ale nauczyłam się ją jeść i teraz w smaku jest całkiem, całkiem :)