Nie ćwiczyłam, nie biegałam a żarłam że ho ho - dużo i słodko.
No cóź, na efekty nie trzeba było dłużej czekać - waga prawdę Ci powie.
Trudno, trzeba wyciągnąć wnioski na przyszłość.
Dzisiejszy dzień udany żarciowo, ale przede wsyzstkim ruchowo - rano 2x35 min szybkiego marszu, wieczorem 2 godz. spaceru z psem koleżanki, w międzyczasie Skalpel z Chodakowską.
W tym tygodniu odległość do i z pracy będę pokonywać na pieszo.
I wracam do moejgo grafika biegowo - ćwiczeniowego - 4x w tyg bieganie (wiem sporo ale muszę się spiąć, plany muszę realizować)3x wtyg skalpel.
Tak więc ani jednego dnia wolnego. Trudno, takie życie.
Chyba że będę rąbała raz w tygodniu 2 Skalpele pod rząd.
Nie muszę wspominać, że dzisiejszy Skalpel dobrze mi zrobił na samopoczucie.
I żreć się dzięki temu nie chciało wieczorkiem
No właśnie, im więcej ćwiczę, tym mnie mam ochotę na jedzenie.
Wniosek taki, że chyba z nudów sięgam po jedzenie i na domiar złego najczęściej są to słodycze.
No ale wczoraj np posunęłam wędzony boczuś. Nie powiem, pyszny był
asia0525
3 lutego 2014, 20:09Tez take mam ze Jake cwicze to Nie chce mi sie jesc ;)
Niecierpliwa1980
3 lutego 2014, 09:12Oj tak- z nudów człowiek wrzuca w siebie co popadnie.