Po uwzględnieniu zawirowań z pierwszego majowego tygodnia, dezorganizacji planu ćwiczeniowego i mojego lenistwa w kwestii mobilizacji do ćwiczeń stwierdzam, że nie jest źle.
Rano waga 76,8.
To najniższy mój wynik na tej konkretnej wadze od czasu kiedy "zrobiło się mnie" zdecydowanie za dużo.
Cieszę się, nie powiem.
Za momencik wskakuję na rower i pędzę po zakupy.
Koniecznie muszę jeszcze rąbnąć Skalpel, ale to już w późniejszej części dnia.