Dzisiaj wieczorem odnotowałam lekki spadek na wadze, obecnie jest 82,8 kg
Super, mając na uwadze "trudny" początek tygodnia.
W ciągu dnia zrobiłam 40 min hula hop +skalpel.
Dieta ok - rano owsianka, potem 1 kromka razowego + tuńczyk w sosie własnym z chudym twarogiem, szczypiorem i natką pietruszki, kolejny posiłek to jabłko, a wieczorkiem jedlismy na mieście - zamówiłam sałatki z warzywami, w sumie ok. 300 g.
No dobra, skuchą były 4 (słownie: cztery) frytki.
I wszystko niby ok, ale ten dzień uświadomił mi, że co prawda schudłam już 5 kilo, ale długa droga jeszcze przede mną.
I nie chodzi tu o dietę bo uważam, że całkiem dobrze udaje mi się nad tym zapanować, bez problemu zachowuję 3 godz. odstępy pomiędzy niwielkimi porcjami posiłków, ilość kalorii też pod kontrolą, nie chodzę głodna.
Co do aktywności, mam nadzieję że jak już zima odpuści to uda mi się więcej biegać.
Z drugiej strony, jak juz wrócę do pracy to nie będę w stanie aż tak dużo czasu poświęcać na aktywność fizyczną.
Ech...
No dobrze westchnełam sobie a teraz, z racji tego, że kończy się meisiąc wypadałoby zrobić plan na najbliższe tygodnie:
Do połowy maja muszę zejść poniżej 82 kg (chodzi o wagę wieczorną).