Przed chwilą, tj. o godz. 20.30 waga pokazał 83,8 kg.
I nie mam pojęcia: moja waga (w sensie urządzenie) fiksuje, czy po prostu wczoraj wieczorem opiłam się tyle wody?
Tak czy owak, czuję już lekkie luzy w jeansach.
W sumie to stwierdzam, że całkiem aktywny jest bieżący tydzień.
Dzisiaj dzień ok - skalpel, dieta bardzo ładnie, woda ok. 2,5 l.
Zauważyłam, że porządnie skurczył mi się żołądek, dzisiaj na II śniadanie zapodałam sobie 2 kanapki z razowego chleba (wielkość ok.7x7cm) z pastą rybną (makrela+twaróg chudy+jogurt) +natka pietruszki +szczypior i to było dla mnie zdecydowanie za duża porcja.
Skalpel z Ewką darzę miłością wielką, niby ćwiczenia już nie stanowią problemu ale z czasem coraz bardziej precyzyjnie je wykonuję i w efekcie leją się ze mnie siódme poty.
Najbardziej lubię czuć po ćwiczeniach mięśnie podudzi i pośladków. Zresztą nogi miałam zawsze silne, teraz więc też najlepiej współpracują ze mną.
Zauważalny spadek masy widoczny moim zdaniem najbardziej w okolicach kolan i tuż nad nimi. Łydki się też zdecydowanie wysmukliły.
Brzuch lekko lekko zmalał (talia ok. 3cm mniej), w biodrach spadło mi z obwodu ze 2 cm.
No oby tak dalej.
Mój cel do końca bieżącego miesiąca: utrzymać wagę poniżej 84 kg
andzia822
21 marca 2013, 21:22Powodzenia;)