Szczęśliwie pomimo obaw związanych z niedyspozycją udało się zrzucić kilogram :) Cieszy mnie to, bo naprawdę mało się ruszałam - głównie leżałam i jęczałam. Niestety miałam dzień załamania kiedy to zjadłam kilka ciastek - niedobra ja :(. Ale był tylko jeden taki - więc jak na moje okresowe zachcianki zwykłe i tak wyszłam z tego obronną ręką. Pisać mi się nie chciało ale pozaglądałam sobie do znajomych, no i widok zapisanych aktywności był przeogromny. Kurczę muszę się za siebie bardziej wziąć. Przynajmniej nic mnie już nie boli i wróciła mi motywacja i dobry nastój he he.
W pracy parę rzeczy długo leżących udało się ogarnąć więc jakiś postęp jest. Dietę (oprócz ciastkowej wpadki) w miarę trzymałam - zobaczymy jakie będą wyniki wagowe w sobotę.
Przekroczyłam już drugi etap odchudzania (bałam się, że będzie gorzej) i teraz będę goniła 83 kg. Zobaczymy ile mi to zajmie. Na razie spodnie, które ostatnio zakupiłam spadają mi z tyłka więc widzimy progres - co cieszy mnie niezmiernie i czego wszystkim życzę. Miłego wieczoru - idę przygotować posiłki na jutro ;)
agguu93
7 września 2016, 20:27gratuluję zrzuconych centymetrów i gramów, trzymam kciuki za kolejny poziom:)
Malrad
7 września 2016, 21:19Dzięki - muszę powiedzieć, że ten pomysł z dzieleniem odchudzania na etapy do mnie przemawia. Myślałam sobie- kurczę 30 kilo zrzucić - masakra, a tak, 5 kg, 3 kg - za każdy etap coś fajnego dla mnie i jakoś lepiej to wychodzi ;)