Witajcie! Dziś kilka słów
chciałabym poświęcić motywacji, która w odchudzaniu się odgrywa niebagatelną
rolę. Myślę, że każdy, kto chociaż raz w życiu postanowił zrzucić zbędne
kilogramy wie doskonale, jak jest to ważne i jakich problemów niekiedy
przysparza….
Zacznijmy od wyjaśnienia
pokrótce, do czego właściwie tej motywacji potrzebujemy? Można to ująć bardzo
prosto – do tego, by zdrowo się odżywiać i być aktywnym fizycznie. Brzmi niby
banalnie, ale w rzeczywistości jest zupełnie inaczej. Musimy tu uzmysłowić
sobie kilka istotnych rzeczy, a nade wszystko to, że nie będzie łatwo. Oczywiście,
na początku będziemy aż kipieć entuzjazmem i zapału na pewno nam nie zabraknie,
ale z własnego doświadczenia wiem, że to niestety szybko przechodzi. Zaczynają
pojawiać się trudności. A to zarwiemy noc i rano nie zechce nam się wstać
wcześniej i poćwiczyć. A to paskudna pogoda zniechęci nas do wyjścia na trening
czy spacer. A to obiad u mamy czy wypad ze znajomymi kusić będzie chęcią
sięgnięcia po coś słodkiego czy kalorycznego. A to dopadną nas zakwasy i nie
będziemy mieć siły zwlec się z łóżka. A to znajomi czy co gorsza rodzina zaczną
gadać – po co się odchudzasz, przecież źle nie wyglądasz. A to nabierzemy dzikiej
chęci, by po powrocie z pracy rzucić się na lodówkę i wyżreć z niej wszystko,
co nam w ręce wpadnie. Czy mam wymieniać dalej? Powiedzmy sobie zatem wprost –
będziemy mieć pod górę. I nie spodziewajmy się spektakularnych efektów w
krótkim czasie, bo nic tak nie zniechęca do działania, jak ich brak. Każdy
organizm jest inny, jeden chudnie szybciej, inny wolniej, często też pojawia się
problem, że w pewnym momencie waga się zatrzymuje i ani drgnie dalej.
Skąd zatem brać motywację? Mnie osobiście
dopingują zdjęcia z cyklu „przed” i „po”. To naprawdę niesamowite, co jest w
stanie osiągnąć człowiek ciężką pracą i wytrwałością. Niejednokrotnie są to tak
wspaniałe metamorfozy, że naprawdę szczęka opada do ziemi. Kiedy je oglądam,
myślę sobie: skoro ktoś może, to ja też. Jemu się udało, więc i mi się uda. To
dużo daje. Poza tym sugerowałabym wykreślić ze swojego słownika słowo „dieta”.
Nie myślmy o tym, że jesteśmy na diecie, bo to automatycznie kojarzy się z
rozmaitymi zakazami. A wiadomo doskonale, że nic tak znakomicie nie smakuje,
jak zakazany owoc… Zacznijmy myśleć w takich kategoriach, że prowadzimy zdrowy
tryb życia – i że robimy to dla siebie. Chcemy być już zdrowi i cieszyć się
ładną sylwetką – dla siebie, dla nikogo innego.
W Internecie jest cała masa stron
poświęconych tej tematyce – żeby wspomnieć chociażby o blogach, na których
można znaleźć masę fantastycznych przepisów kulinarnych, zdrowych i
jednocześnie smacznych. Starajmy się też wizualizować sobie upragnione efekty i
w miarę możliwości otaczajmy się życzliwymi ludźmi, którzy tylko po to, by
robić komuś na przekór, nie będą nam podtykać pod nos piwa czy pączków. Zanim ulegniemy
pokusie zastanówmy się czy naprawdę warto i jakie będą tego konsekwencje. Przecież
na jednym razie się nie skończy, a im bardziej będziemy się wpędzać w poczucie
winy, tym gorszych rezultatów możemy się spodziewać.
I najważniejsze zostawiłam na
koniec – żyjmy i odżywiajmy się świadomie, powinniśmy wiedzieć, dlaczego
wszystko to, co robimy ma sens. Zdobywajmy jak najwięcej informacji i
poszerzajmy swoje horyzonty myślowe. To nam pomoże w podejmowaniu mądrych i
rozsądnych decyzji, które dadzą nam prawo do tego, by być z siebie dumnym.