No i sami widzicie jakie to żarłoki!
Cyrk jest jeszcze z tym, że te młode (zaglądałam do tej budki, jak Pola na chwilę z niej wyszła "do ubikacji" - tak to nazywam, bo wychodzi na żerdkę załatwić tzw. swoją potrzebę, rozprostować piórka i rozejrzeć się po świecie - i te młode są całkiem golusieńkie i ciałka maja takie ciemnoczerwone. Piszczą parę razy dziennie a nawet w nocy. Biedni ci "rodzice". A cyrk był dziś, bo wszystkie pozostałe papużki zgłupiały, jak te młode się tak rozpiszczały na dobre. Będą musiały się jakoś przyzwyczaić do nowego towarzystwa.
Najbiedniejszy jest chyba Poldek, bo jak one zajadają w najlepsze, to on zawsze żałośnie z boku się skarży, że on też jest głodny...tylko do jedzenia podchodzi ostatni albo wcale. U papużek jest tak, że samce zawsze ustępują samiczkom (i kto by to pomyślał! takie ptaszki, a wiedzą jak się zachować...nie to czasem, te nasze...duże samce..). Wiki siedzi przeważnie na talerzu i sama wcina. Jakby podleciał Poldek albo Wojtek to zaraz by któryś dostał po głowie, więc samce nigdy jej nie przeszkadzają. Szczególnie Poldek. On to już "mojrowaty" jest jak nie wiem co. Woli nie pochodzić i nie próbować żeby się kłócić. Za to ciągle narzeka. Usiądzie w kącie, albo tyłem do towarzystwa a np. dzióbkiem do ściany, kiwa śmiesznie główką i skarży się jak potrafi głosem jak to go wszyscy zostawili i nikt go nie chce, a on tu głodny i biedny...Wołam go wtedy, no i widać, że jednak podnosi główkę i patrzy na mnie...jakby chciał powiedzieć...no dobrze, ale...jeszcze trochę sobie ponarzekam i przyjdę. I tak z reguły jest, bo za chwilkę przylatuje i je mi z łyżki ryż. Widocznie lubi żeby o nim też pamiętać. Wśród ludzi też są takie podobne charakterki, obrażalskie i lubiące jak się je o wszystko prosi.
Za to Wojtuś jest przebojowy. Może dlatego, że został ojcem...Nie patrzy tylko "zapyla" do jedzonka i je za dwóch. Musi wykarmić rodzinę. Dobrze się ma ta Pola przy nim. Odkarmiona i wcale nie widać po niej, że zniosła 4 jajeczka.
Jak się ściemnia to wszystkie papużki dają koncert. Tak codziennie. Uwielbiam te trele. Są już zmęczone więc to nie są żadne krzyki tylko takie ćwierkanie. Chciałabym wiedzieć o czym one tak "trelują"..., ale ten język poznamy chyba dopiero na drugim świecie.
Allleż się rozpisałam. A miałam tylko zdjęcia wkleić.
No to pa, buziaczki! Wieczorkiem zajrzę do was i zobaczę co słychać.
19685
7 marca 2012, 11:08Czytałam ten wpis na wdechu. Jak w bajce. Co do charakteru to trochę odnalazłam się w Poldku... nie jest to dla mnie budujące. Pozdrawiam gorąco!
eliza61
5 marca 2012, 20:54Witam i dziękuje za komentarz. Już będę częściej, bo od 9 marca rozpoczynam dietkę . Bo przytyłam. Muszę Ci pogratulować - bardzo dużo schudłaś. Super. Pozdrawiam
Idziulka1971
1 marca 2012, 19:47Fajne, ale nie znam się na ptaszkach. Pozdrawiam.
jolaps
1 marca 2012, 18:25Urocze te Twoje papużki. O zwierzętach własnych można mówić i opowiadać godzinami. Ich obserwowanie to sama przyjemność. I ile można by się od nich nauczyć.
azi74
1 marca 2012, 16:50Zapewne mogłabyś godzinami o nich mówić i opowiadać - prawda ? :)))
Agujan
1 marca 2012, 16:46Wrzuciłam wszystkie przepisy które wpisywałam do pamiętnika na osobne konto AguJE żeby było łatwiej znaleźć więc jak chcesz to sobie zerknij. Są tam też pasztety i chyba pasty w innych wydaniach... sama już nie pamiętam ;).
Agujan
1 marca 2012, 16:26czysta poezja to twoje "ptasiopisanie" :)