Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Podsumowanie miesiąca...

Chyba żadnych rewelacji nie ma, tzn. waga idzie w dół ustawicznie, ale bez wielkich skoków. Może to i dobrze. W moim wieku gdybym tak gwałtownie chudła, to mogłabym spodziewać się, że w krótkim czasie wyglądałabym jak wysuszone jabłuszko, a skóra gdzieniegdzie (szczególnie tam, gdzie najbardziej mi zależy żeby jako tako zachowała sprężystość) np. na piersiach, szyi albo brzuchu wisiałaby napewno. I tak pewnie będzie trochę wisieć, ale tyle to jakoś przeżyję. Wolę to niż wyglądać jak baleron.
Po ostatnim wpisie, kiedy to "wcięło" mi niemal wszystko co zanotowałam, teraz po kilku zdaniach klikam na "Publikuj", a potem wchodzę do edycji i piszę dalej. Człowiek uczy się na błędach...niestety.
Dziś na śniadanko były naleśniki dukanowskie z twarożkiem ze szczypiorkiem. Lubię je chyba najbardziej, bo są delikatne i smaczne i można z nimi "cudować" różnie. Np. przekładać różnymi nadzieniami: na słodko, albo nie, albo pokroić do zupy, lub coś w nie zawinąć i też fajne jedzonko. No i nie dodaje się do nich otrąb, a to znaczy, że na obiad lub kolację można wymyślić właśnie coś z otrębami, bo ta dzienna dawka max 3 łyżek nieraz nie pozwala skorzystać z jakiegoś przepisu.
Na obiad kotlety z dorsza. Jeszcze się rozmraża, bo za późno wyjęłam z zamrażalnika. To moja wada niestety, że za późno planuję jedzenie i przez to potem godziny posiłków nie są o stałych porach. Na szczęście też mam w lodówce zrobione śledzie i nimi przed chwilką się posoliłam, bo inaczej to dietowanie całkiem by pewnie nie wychodziło.
A na kolację bułeczka otrębowo-kakaowa z serkiem. Co prawda Dukan namawia żeby otręby jeść raczej na śniadanie lub w ciągu dnia, ale ważne, że wogóle się je je. Tak przynajmniej mi się wydaje.
W weekend pilnowałam tez diety, chociaż pokus było sporo, w tym rozweselacze też. Ja zadedykowałam sobie tylko jedno małe "Danio" waniliowe, ale dołożyłam do niego 2 łychy jogurtu i dodałam łyżkę otrąb, bo wg mnie był za słodki i patrzyłam jak inni wcinają ciastka tortowe. eeeeech..."cierp ciało coś chciało"! Dziwne, że kiedyś wcale mnie do takich ciastek nie ciągnęło, a teraz..oj chętnie bym się nimi podelektowała. Muszę częściej robić coś słodkiego.
W sobotę i niedzielę gościliśmy u teściowej, a to związane jest przede wszystkim z obiadkiem (a jakże, całkiem "śląskim") - rolada, kluski i "modro kapusta" ( kapusta czerwona). Teściowa jednak pomyślała i o mnie i upiekła specjalnie dwa udka (bez skóry!) na podkładzie antytłuszczowym, a więc bez dodatku tłuszczu. Zjadłam je z sałatką z ogórka konserwowego z cebulką. Miałam wielką ochotę na tę sałatkę z modrej kapusty,ale jak teściowa zdradziła, że jest tam conajmniej łyżka margaryny to zrezygnowałam. Taka cierpiętnica ze mnie!
Jak dieta, to dieta. Nie ma to tamto!
Wszyscy twierdzili, że jednak jest mnie trochę mniej tzn. już troszkę widać ten spadek wagi no i tak się zresztą czuję. Ja to porównuję do dwóch toreb z zakupami. Czasem przecież ważą koło 7-8 kg. Jak ktoś ci je odbierze to napewno się poczuje, że jest lżej. I ja tak właśnie się czuję.
Jesienne słońce, szczególnie popołudniu jest najlepsze do fotografowania i wyprowadziłam rodzinkę do ogrodu i strzeliłam parę fotek. Nawet zachodzące słoneczko udało mi się jeszcze złapać.
Rano po śniadaniu nieplanowany wypad do lasu na grzyby. Nam kobietkom udało się zebrać....jednego grzybka i to malutkiego (gąskę zresztą), ale to wina mojego męża, bo to on zawsze wszystkie grzyby zbierze i dla nas zostanie figa z makiem, a raczej...gąska, hihihi. Fakt faktem, że ma chłop talent do zbierania grzybów i czasem potrafi je zobaczyć nawet z kilku metrów. Jak on to robi, nie wiem, ale wiem, że na tym i tak korzystam, więc za długo nie narzekam. Warto było i tak pochodzić po lesie i pooddychać świeżym powietrzem. trochę ruchu też się przydało. Na koniec trafiliśmy na jakieś krzaczki jeżyn i ja mimo, że mi nie wolno zjadłam tez chyba ze 3 garstki prosto z krzaka. Jeżyny były nawet niektóre niedojrzałe. Gdyby pójść w to miejsce za tydzień pewnie zebrałby ktoś sporo. Pod warunkiem, że słońce dopisze, a zanosi się raczej na niepogodę.
Mnie spodobał się jeden grzybek....niejadalny:



i nastrojowe choinki:






Jesień jest piękna! Cieszę się kiedy trwa dłużej i jest taka polska i złota... Uwielbiam jej kolory i zapachy. Bardzo lubię spacery o tej porze roku.
Wczoraj byłam na małych zakupach i udało mi się kupić kurtkę jesienną. Nie planowałam, ale za taką małą kasę przyda się:


Zdjęcie zrobiłam, bo chciałam zakup skonsultować telefonicznie z siostrą.
Tylko metka mi się nie spodobała..., sporo tam X-ów było..... Za dużo troszeczkę, no alllle mooooże wkrótce się to zmieni?! Będę nad tym pracować. Ha!
No i miałam podsumowywać, a tu nic tylko zdjęcia i pełno bzdurek. Aaaa tam! Jutro zrobię jakąś rameczkę albo coś w tym rodzaju i zobaczę jak się mam teraz, do tej Małgosi sprzed miesiąca.
Trochę "Was" dzisiaj poczytałam, a jutro znów będę wertować nowe wpisy.
Pozdrawiam Wszystkich serdecznie!
Hej!








  • agnieszka3532

    agnieszka3532

    4 października 2011, 19:33

    Kurteczka też niczego sobie a iksy zamaluj żeby w oczy nie bodły:)Za rok p tej porze z xxx zostanie już tylko wspomnienie:)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.