Przedstawię się najpierw może - Małgorzata, 49 lat (w sierpniu 50!!!), waga jeszcze do ustalenia, bo ważyłam się dawno i to co pamiętam wstawiłam tutaj, więc jak kupię wagę to zaraz poprawię. W pisaniu towarzyszą mi moje papużki: Pola i Poldek.
Nie wiem od czego zacząć, bo że od czegoś trzeba to pewne...
Głowiłam się już od kilku dni nad tym Dukanem i czy się zabrać do tej diety, czy nie.
Ja zabrałam się dziś do pieczenia placków z sera.
To niby jest z diety optymalnej Kwaśniewskiego, ale kiedyś nieźle na tych plackach schudłam, a przecież w diecie Dukana też można (a nawet trzeba) jeść ser i jajka, a w tych plackach oprócz jeszcze 3 łyżek mąki, nie ma nic innego. U Kwaśniewskiego smaży się je na smalcu, ale można też na oliwie z oliwek, albo na oleju słonecznikowym jak kto woli. Można z nich robić kanapki do pracy, albo nawet pokroić w paseczki i dodać do jakiejś zupy. Są ekstra smaczne. Z tego samego ciasta, tylko z większą ilością mąki (ja dodałam żytniej pełnoziarnistej i trochę pszennej, ale też typ 2000) można zrobić kładzione kluseczki i też jeść je z zupą, albo np. polane masełkiem i posypane pietruszką. Można je posypywać zresztą czym się chce, np. otrębami z dodatkiem jakichś ziół, choćby włoskich. Jak ktoś będzie chętny to oczywiście przepisik dam bez problemu.
No pierwsze i najważniejsze ustalić jakąś strategię, czyli:
1. stosować dietę rozdzielną oddzielającą białka od węglowodanów (bezwzględnie i nie podlega to żadnej dyskusji),
2. brać pod uwagę zasady diety "Jedz zgodnie ze swoja grupą krwi" (ja mam "0 Rh+"), na tyle na ile jest to tylko możliwe (nawet 50% branie pod uwagę swoich preferencji odnośnie produktów dla swojej grupy krwi przynosi rezultaty),
3. jak się "rozwinę" w tym "dietowaniu" to może stać mnie będzie np. na jakieś ćwiczenia, np. tzw. rytuały tybetańskie - pięć podstawowych ćwiczeń, które wzmacniają nasz organizm energetycznie...Jak wylezie ze mnie leń (jak zwykle), to może chociaż sobie się "pogibam" (potańczę) przy jakiejś muzyczce hihihi...Jak nie, to chociaż może wyjdę na spacer chociaż półgodzinny (dobry kilometrowy marsz),
No!Plan jak talala nie?....
Żeby tak te kilogramy spadały już wg samych naszych planów, to pewnie puszystych na świecie by nie było... No ale dobry plan nigdy nie jest zły, więc na dziś dobre i to.
Aha i zapomniałam napisać:
4. pić dużo, albo jeszcze więcej żeby wypłukiwać z organizmu te "produkty przemiany materii". I tu mam trzy wersje tego mojego picia, bo tak:
- albo rano min. 3 szklanki ciepłej przegotowanej wody (najlepiej jeszcze przed pójściem do łazienki na siusiu, bo to podobno mobilizuje nasze nerki niesamowicie, rozgrzewa śledzionę i wypłukuje z jelita grubego sporo nieczystości), te 3 szklanki to dość sporo, ale to chyba o to chodzi żeby tego płynu było dużo i żeby zrobił porządek w organizmie po nocy. Można do tej wody wcisnąć tyle soku z cytryny ile ktoś lubi, to jeszcze zwiększy efekt. To naprawdę działa, bo sama próbowałam, no i potem np. po tych pierwszych dwóch etapach diety Dukana nie będzie takich "rewelacji" w postaci zapalenia pęcherza, czy innych nieprzyjemnych symptomów (tak myślę...!, ale niech każdy przekalkuluje logicznie na swój własny rozum);
- drugi sposób to jest picie zamiast wody mineralnej, tzw. wody strukturalnej (wg Michała Tombaka, można poczytać o tym w necie, albo w jego książkach). Korzyści na pewno podwójne, bo nie dość, że nie trzeba "bulić" za wodę w sklepie, bo mamy ją niemal za darmo, to jeszcze ta woda jest w smaku o wiele lepsza niż kupowana. Jeśli ktoś chętny można przecież spróbować i samemu się przekonać (jak ktoś chętny moge podpowiedzieć jak ją zrobić);
- trzeci sposób - picie odpowiednich ziółek (też przecież płyn jakby nie było), które nie tylko będą wypłukiwać niepotrzebne rzeczy z organizmu, ale dostarczać potrzebnych witamin, które przy częstym oddawaniu moczu mogą tez "wyfruwać" z nas niepostrzeżenie. Ja wybrałam sobie specyfik: Dong Quai (portal o ziołach: http://www.jiaogulan.pl, który polecił mi ktoś, kto to juz przetestował, więc się nie boję, że niesprawdzone) - normalizuje trochę gospodarkę hormonalną, co w moim przypadku (od roku nie mam już miesiączki, czyli jestem po najgorszym okresie menopauzy) na pewno mi pomoże, i gwiazdnicę (10 zł w sklepie internetowym, ale jaka jest bogata w witaminy!). Każdy może sobie wybrać jakieś ziółka, które wzmocnią przemianę materii, pozwolą "wywalić" z organizmu co niepotrzebne i dostarczą trochę witaminek. Mam parę przepisów na zestaw ziół oczyszczających (odtruwających). Jeśli ktoś będzie chętny - napiszę.
Dziś (teraz jest 17.23) wypiłam już ok. 1 l wody, w tym szklankę herbaty i zjadłam 2 placki z chudą szynką i pomidorem
i potem zjadłam dwie łyżki tych kluseczek serowych z łyżeczką masła. O 18.00 zjem jakąś kolację i postaram się już dziś nic "na ruszt" nie wrzucać.
Wiem, wiem, że ci co uskuteczniają dietę Dukana łapią się za głowę, bo "masełko" "kluseczki", ale te kluseczki i placki zawierają taką nieznaczną ilość węglowodanów, że mam nadzieję, że zrobią swoje. Poza tym placki i kluski mają w sobie mąkę z pełnego przemiału, a więc z otrębami i całą resztą. No bronię się jak mogę...
Na jutro kupiłam brokuł i będę kombinować jakąś potrawę z nim na obiad, ale taką żeby była zgodna z tym moim planem (pkt 1 i 2). W kuchni muszę sobie wywiesić gdzieś listę tych podstawowych produktów, a na czerwono te zabronione.
Dzisiejsze błędy: w mojej diecie wg grupy krwi, wieprzowina jest niewskazana, a ja...zeżarłam dziś 2 plasterki! Ech! Dobrze, że dodalam mąki żytniej,
bo
MĄKA PSZENNA
i
owies, pszenica, otręby, kukurydza, kuskus, kiełki pszenicy, mąka pszeniczna, z otrębów, pieczywo i makarony ze zbóż
ZABRONIONE!
MĄKA PSZENNA
i
owies, pszenica, otręby, kukurydza, kuskus, kiełki pszenicy, mąka pszeniczna, z otrębów, pieczywo i makarony ze zbóż
ZABRONIONE!
I tym optymistycznym akcentem...
Baaaardzo proszę o jakikolwiek doping! Nie będę się gniewać jak mnie kto opieprzy, albo coś dopowie. Ta, że śmialusieńko i bez subiekcji można walić z tzw. grubej rurki
Aha, jeszcze zdjątka powklejam. Chyba nie napisałam, że dziś zamówiłam te ziółka, co to o nich wyżej gdzieś nabazgrałam, tak że przyjdą pewnie pod koniec tygodnia.
A wieczorem idę na spacer żeby nie wiem co! Przynajmniej spać lepiej będę.
Jak to wszystko poczytałam to się za głowę złapałam. Wagi przecież niema, to niby skąd będę wiedzieć jak mi trochę sadła spadnie? Jutro pójdę do marketu, tam są jakieś tanie to sobie sprawię.
No to trzymajcie za mnie kciuki i piszcie co nieco. Matko! Jak ja to wytrzymam!
Będę się oczywiście odzywać i mam nadzieję, że będę miała się czym pochwalić...
Jak to pisałam to Pola mi latała po pokoju i rozpraszała totalnie. Już trzeci raz odważyła się na takie latanie i widać, że to ją kręci. Tylko Poldek pokrzykuje na nią z klatki bo ma stracha zrobić to samo.
agnieszka3532
20 lipca 2011, 01:31Ło matko:) ale sie rozpisałaś.jamam chyba wszystkich wpisów tyle co ty jeden:)żartuje oczywiscie.Jest okej.Trzymaj sie planu.i bedzie gut.buziaczki.i trzymam kciuki:)
Magdam5i
19 lipca 2011, 19:00Plan ambitny i tego się trzymaj kobietko ;) Trzymam kciuki ;)
zwiedly.blawatek
19 lipca 2011, 18:39trzymam kciuki w każdej kończynie:)))hehehe plan pierwsza klasa tylko trza się go trzymać hihi a jak dobrze każda z nas to wie, nie zawsze jest tak jakbyśmy chciały:))bardzo fajnie czytało mi się Twoje baźgroły heheh mega pozytyw pozdrawiam
tojaaaaa
19 lipca 2011, 18:38powodzenia i samych sukcesow aha i te placki wygladaja smacznie ... ja bym prosila o przepis ..... pozdrawiam
activia20
19 lipca 2011, 18:36To nam się kobieta rozpisała;)Ja mam całą książkę odnośnie produktów dla grup krwi ale się nie stosuję bo za duzo tam zakazanych moich ulubionych,a też jestem 0Rh+;)placuszki serowe też jakos niedawno robiłam ale dla odmiany na słodko.śliczne papużki;)jak coś wykombinujesz z brokuł to daj znać bo mam w domu 4 i za cholerę nie wiem co z tym zrobić,próbowałam ostatnio gotować ale niedobre jak nie wiem;)trzymam kciuki i życze duuużo sukcesów,niech waga leci w dół jak szalona;)pozdrawiam