Mam dzisiaj wolne, więc mogę poczytać Wasze pamiętniki i coś naskrobać :) U mnie raczej bez fajerwerków. Chęci zagubione nie chcą się odnaleźć, ale postanowiłam się nie przejmować. Przeczekam to. W sumie staram się przestrzegać diety, ale przyznam, że kusi mnie słodkie. Kusi bardzo i na zabój. Czasami ulegam a czasami wygrywam, ale nie przesadzam.
Myślę, że to wszystko przez nerwy. W pracy mam trudny okres, ale kiedyś się to skończy i wrócę na dobre tory. Tej myśli się czepiłam i będę się jej trzymać.
Pozdrawiam serdecznie
papuga12
14 listopada 2010, 12:08Patrzę na Twój pasek postępu i jestem pod wrażeniem. Tyle udało się osiągnąć, że szkoda teraz siedzieć w domu o objadać się słodyczami.
dorothea73
12 listopada 2010, 08:44wyczytałam że my to głównie zajadamy emocje, wychodzi na to że w pierwszej kolejności musimy sobie z tym poradzić, a dieta będzie sama się realizować, poza tym idziemy prawie równo ;) Też uwielbiam słodkie, zwłaszcza ciasta i sama lubię je robić, ale cóż.... nerwy trzeba opanować, bo jak będziesz chudła to i humor będzie lepszy i takich nerwów nie będzie ;D i łatwiej będzie opanować apetyt.... trzymam kciuki nie odkładaj diety na "po nerwach" ;) każdy kilogram w dół i humor po prostu rewelacja ;D
aska73
11 listopada 2010, 14:06Ja też mam podobny problem z nerwami, tzn. jak się denerwuję to mam ogromną ochotę na slodkie. Dlatego staram sie z tym walczyć i czasami popijam herbatę z melisy. Działa. Będąc w pracy nie mam problemów z podjadaniem, po po prosty nie mam takiej możliwości. W promieniu 2 km nie ma na szczęście żadnego sklepu, a do pracy zabieram tylko drugie śniadanie. Ty tez dasz radę, tylko walcz o siebie i nie daj się tym paskudnym słodyczom, pozdrawiam cieplutko :)))