Przez weekend u mnie w krateczkę z dietką. Sobota fajna, niedziela trochę mniej dietkowa. Wczoraj dla odmiany w pracy taka nerwówkę miałam, że rozpaczliwie chciało mi się słodkiego. Totalny dół. Na szczęście w domu nic nie było i to mnie uratowało. Tzn. była resztka nutelli, ale naprawdę resztka więc nie warto wspominać. Jakoś przeżyłam ten dzień. Nie wiem tylko dlaczego , gdy nie było słodyczy rzuciłam się na ogórki kiszone. W ogóle te ogórki to muszę mieć ciągle w domu i zajadam bez okazji. Nie wiem co to ( w każdym razie w ciąży nie jestem ;) )
Dzisiaj idę do klubu fitnes na latino, potańcuje sobie, zobaczę co to jest i może na coś się zapiszę (przydałoby się). Miłego dnia!!!
azazeel
11 maja 2010, 14:06zielony ma garniturek:D Uwielbiam kiszone i świeże,gruntowe...mizeria....tez tak mam- i jeszcze śledziki bismark...w ciaży nie jestem;] Pozdrawiam, całuję, papa
grubasekkkkk
11 maja 2010, 13:30ogóreczki powiadasz :DDD czasami tak jest, że przez jakiś czas ciągle coś szamamy nie wiadomo dlaczego akurat to ..... ja ostatnio tak miałam z budyniem ... mogłabym go ciągle i ciągle jeść ... ale już mi troszkę przeszło :D