Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Jak nie urok to s....
9 marca 2009
Dosłownie... Dopiero co wyleczyłam się z jednego, to przyszło drugie.Albo czymś się zatrułam, albo złapałam jelitówkę. Tym bardziej,że cała rodzinka mojego brata ją przechodziła ostatnio.Ale właściwie są już zdrowi. Może to tylko zbieg okoliczności. Mój tata też. Ale u niego to może być akurat reakcja na chemię.
W każdym razie,wieczór i noc męki plus dzień ścisłej diety o sucharach i rosołku, zaowocowały spadkiem do 104kg. Cóż,wolałabym inny sposób. Ale nawet na dobremi to wyszło,bo znalazłam motywację. Koniec objadania się. Teraz jem lekkostrawnie. A przy okazji idealnie się oczyściłam.
Walka rozpoczęta. Oby nie skończyła się jak zwykle słomianym zapałem....
Miuriel3
23 marca 2009, 01:37oj Madziu wiem jak bolą takie komentarze... tule Cię mocno. damy radę. ja też muszę się zmobilizować bo normalnie szału dostanę. Co do Maciusia to gratuluję zpionizowania;) mam nadzieje, że do zobaczenia;)
caros
16 marca 2009, 11:09Kochana ja chciałam się zapytać czy jesteś na tej diecie rozłącznej .bo ja ją zaczynam od dzisiaj.Pozdrawiam!
Jenny23
9 marca 2009, 12:23Hej. Ciesze sie z Tobą że motywacja do walki sie znalazła :-) Jak tak wspominasz swoje panieńskie kilogramy, to mnei sie też tamtem czas przypomina, fajnie było razem walczyć, dużo wtedy zrzuciłyśmy :-) Ja juz sie nie moge doczekać kiedy znów poczuję sie "swobodnie" , bo teraz to jak ociężała krowa czasami... sorki za wyrażenie ale tak mam... No i czasem to mnie sie wydaje że mąż tak za mną nie szaleje jak kiedys... Ten mój brzuch, trochę okropnych rozstępów na dole i uczucie ociężałości nie sprawiają żebym czuła sie atrakcyjnie... Poza tym on jest przepracowany, bo w jednej pracy spędza po 9 godzin dziennie, a drugą pracą jest naprawa samochodu który kupiliśmy rozbity na handel i on sie nim zajmuje... I tym sposobem nie czuję sie za fajnie.... A wtedy jak sie razem tu dopingowałyśmy tak sie fajnei czułam ,biegałam, ćwiczyłam w domu, stosowałam dietkę i było super, pamiettam że wtedy schudłam 18 kg przez kilka miesięcy i czułam sie znakomicie, no i moja najniższa waga w dorosłym życiu - 79kg, to na serio był mój sukces.... Juz sie nie mogę doczekać kiedy sie za siebie wezmę... W lipcu mamy wyjechAC, wiec fajnei by było zrzucić chociaż brzuszek. Dawid lubi duże kształtne tyłki i duże piersi, wiec z nich bym nie chciała chudnąć, ale uda i brzuch muszą być przez mnie zmaltretowane ćwiczeniami żeby się ładnie ukształtowały. Myślę że o wiele lepiej też sie poczujemy jak przyjdzie prawdziwa wiosna, słonko zacznie świecic i samopoczucie sie poprawi :-) A list od Ciebie dostałam, przymierzałam sie nawet do odpisu, ale jestem na etapie "przygotowywania gniazda" na przyjscie maluszka, mam jakis szał sprzątania, porządkowania i wyrzucania niepotrzebnych rzeczy i trudno mi sie zabrac za cokolwiek innego :-) A odpiszę na pewno jeszcze przed porodem :-) Postaram sie nawet w tym tygodniu :-) Bo w przyszłym idę do tego szpitala i juz pewnie z wrAżenia nie bede sie umiała na niczym skupic :-) Najlepsze że na początku kwietnia miały ze mną rodzić dwie znajome, a okazuje się że one juz są "po", tylko ja zostałam... Ale wiesz co Ci powiem, że przez to sprzątanie chyba mniej sie boje porodu, bo bałam sie panicznie. A teraz myślę ze jakos to bedzie, jakos dam radę, skoro ine mogą to przeżyc to ja tez mogę :-) Ale na tym jedym dzidzi zakończę, bo nie takiego podejscia do mojej ciąży spodziewałam się po moim mężu - on sie prawie w to nie angażuje, rzadko pyta jak sie czuje, mało głaszcze mnie nawet po brzuchu, nie jest zbytnio opiekuńczy. On mi kiedys powiedział że wie że jestem twarda i zawsze sobie dam radę. Ale akurat ciaza to okres keidy kobieta tej opiekuńczosci od mezczyzny potrzebuje, czułosci i troski, a on mi tego nei daje i dlatewgo ja juz wiecej razy w ciazy nei chce byc. Poza tym wolę pracowac, byc zajęta, zarabiac fajne pieniądze i czuc sie spełniona i potrzebna, a w ciąży czuję sie jak nikomu nie potrzebna słonica ;-) Ale sie znowu rozpisałam .... Konczę :-) bo nie bede miala co napisac w liście :-) Pozdrawiam :-)
ccaroline
9 marca 2009, 09:48Powodzeni, aby Tym razem się udało, i dużo zdrówka!!! :)