Moja druga połowa jest tak wrogo do mnie nastawiona, że nie wiem już co o tym mysleć…oboje pałamy do siebie negatywnymi uczuciami…chyba tylko takie zostały w tym związku, oprócz „przyzwyczajenia”. Dziwny ten związek, rzeczywistość od pewnego czasu okazuje się być totalnie inna od wyobrażeń, od tego co było wcześniej w tym malżeństwie…małżeństwie, które powstało z miłości..a teraz?...Przytłacza mnie to, nie mam nawet chęci i nie widzę celu podejmowania prób, aby cokolwiek zmienić. Druga strona po prostu akceptuje wszystko tak, jak jest, nie chce niczego zmieniać więc walić głową w mur chyba nie ma sensu…też czasem udaję, że nie ma się czym przejmować, że tak musi być..też staram się przedłużać ten stan…nie chcę radykalnych zmian, zawirowań, które zburzą względnie poukładany papierowy świat…
calineczkazbajki
5 marca 2010, 20:07nie bój się działać. Leniwi ludzie siedzą na kanapie i widza tylko to z tej kanapy widać....
witaminkaa
5 marca 2010, 14:20Nie jestem przesądna:)