Cześć Laseczki !!!
Dziś miałam doprawdy szalony dzionek . Rano bardzo wcześnie pobudka -zwykli śmiertelnicy o tej porze powinni smacznie spać ,a nie zasuwać w pracy ;))) Potem pojechałam na umówiony trening na bieżni Vacu Line . to był prezent dla mnie od mojego męża ,za to że się staram ...Wiecie co-a ja to jestem pewna że on zamiast nagrody załatwił mi straszną karę za dawniejsze obżarstwo ,jasna cholera niemal wykorkowałam podczas tego treningu . Czułam się jak na spacerze pod ostrą górę , ale z moim mężem na plecach ,a wierzcie mi kruszynką to on nie jest.Jak wczoraj wręczał mi karnecik na 10 takich spacerków to pytałam czy mogę skorzystać od razu z minut przeznaczonych na dwa dni , bo co to jest pół godziny . najpierw pani założyła mi sukienkę taką z pianki jak ubranie nurka , zapięła pod same piersi i pozwoliła wejść do kapsuły na bieżnię . Już po 5 minutach marszu w podciśnieniu miałam wrażenie że ktoś dorzucił mi po 5kg. na każda nogę .Po15 min. myślałam że będą mnie reanimować ,byłam taka zmęczona ,Po 30 min. nie mogłam wyjść sama bo tak mi się nogi trzęsły z wysiłku . chryste to było straszne!!!! z grzywki kapał mi pot ,koszulka pod sukienką cała przemoczona ,a nie wspomnę o reszcie. Czułam się jak bym była 3 godz. na ostrej siłowni ,ledwie jechałam samochodem...Po za tym koszmarem dietkowo nie jest źle i reszta dnia całkiem miła w domku z mężem i dziećmi. Podżeram marchewkę ,popijam wodę i czytam wasze pamiętniki dodają mi pałera!!!!!!PA!!!
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
zaba2112
14 stycznia 2010, 21:20za miły komentarz i motywację do dalszej walki. Masz rację, zgubiłam 10 kilo, a to całkiem sporo.... do końca lutego mam w planach pożegnać kolejne 7 kilo>>> specjalnie dla Ciebie, za miłe słowo. Trzymam kciuki abyś osiągnęła swój cel:)
anul1973
14 stycznia 2010, 19:59No tak, prezent od męża - ja dostaam tydzień bez niego - on na nartach (prawdę mówiąc za moją namową) a ja z caym domem sama - a dom duży - 7 dzieci w tym 3 rodzonych (bo najstarsza córka z mężem na nartach), tysiąc zajęć dodatkowych u wszystkich, prace, lekcje, gotowanie, sprzątanie, mróz (brr, nie cierpię).... no i waga spada. Trzymam za Cię kciuki, pewnie wysiek szybko zaowocuje. Pozdarwiam.
gosiatalaga
14 stycznia 2010, 14:55Trzymam kciuki - dasz rade do końca, a potem koniecznie opisz efekty pozdrawiam serdecznie http://chanah.blog.onet.pl/
alpina
14 stycznia 2010, 14:04Bidula :) Jestem bardzo ciekawa efektow po wykorzystaniu całego karnetu :) Napewno dasz radę :)
arkadiaa
14 stycznia 2010, 09:17nie ma to jak prezent od męża - hi hi, no ale chyba nie chciał być złośliwy ? pozdrawiam
orchidea24
13 stycznia 2010, 17:40może to przemęczenie? uważaj na siebie