Przychodzi taki czas, dzień i godzina, w którym trzeba powiedzieć 'dosyć'. Zdarzało mi się to wiele razy, ale wczoraj OSTATECZNIE. A przynajmniej taką mam nadzieję i głęboko w to wierzę, że jak już wydałam pieniądze i o tym piszę, to będę się motywować. No i zbliża się świadkowanie na ślubie, więc mam trzy miesiące, żeby wyjść z cienia 'niedawno urodziła dziecko' i pojawić się w błysku 'co za lachon'. Jakkolwiek płytko by to nie brzmiało, chcę być 'ale laską', żeby potem móc się pławić w zachwytach komentujących na facebooku ;))) Co jednocześnie połechce moją próżność i włożony trud.
Ale przede wszystkim chcę widzieć swoje odbicie w lustrze i myśleć: 'nonono', a nie znów: 'ja pierdolę'.
Także plan wygląda super, oby równie super się go realizowało. Start w czwartek, bo muszę zrobić pożegnanie z kulinarną wolnością ;)
Bye bye pizza...
Bye bye nachosy...
Bye bye winko i cola zero...
I'm gonna miss you forever :D (a przynajmniej na początku :P)
Rioja
3 lutego 2014, 12:06Weroniki strach się bać :D
Rioja
3 lutego 2014, 11:22Powodzenia ;)