Witajcie,
jak w temacie, w pracy taki młyn, że jestem już zmęczona. Właśnie mam przerwę i zajadam obiad (którego nie przejem bo zbyt dużo)
-to było wczoraj ale nie miałam czasu dokończyć wpisu i piszę dziś!
Tydzień rozpoczęłam z impetem w niedzielę udało się w końcu wybiec pierwszy raz na zewnątrz w tym roku dodam. Niesamowicie się spociłam i zmęczyła ale było warto - do dziś czuję nogi choć to tylko 40min w średnim tempie brak kondycji ewidentnie, ale nadrobimy wiosna idzie przecież. Wczoraj żeby rozruszać mięśnie zrobiłam solidny 45minutowy trening na trampolinie, też pot leciał i to jak.....
Podzielę się z Wami informacją, że w końcu mój Franczesko wyzdrowiałwczoraj pierwszy raz był w żłobku było ok, ale dzisiaj sie rozpłakał biedny jak go zostawiałam no i mamie tez łezka stanęła w oku. bo pierwszy raz się zdarzyła taka sytuacja. Ogarnął mnie żal i smutek choć mały teraz zapewne się dobrze bawi, a mama nadal przeżywaale wiem, że tak musi być i trzeba być twardym....
W pracy choć troszkę się uspokoiło i zbieram siły na dalszą część tygodnia, bo nie wiem co mnie czeka. Zawsze tyle niespodzianek, a wogóle ten rok mi płata figle i co rusz stawia nowe zadania przede mną, a może to ja już się starzeję i nie nadążam za światem i życiem....?
pozdrawiam Was gorąco i całuję M.