No cóż... Byliśmy wczoraj na urodzinach znajomego. Pochłonęłam masę sałatek z majonezem, kawałek ciasta, trójkącik torta, pierś kurczaka z grilla no i oczywiście kaloryczny alkohol. Obudziłam się dzisiaj z uczuciem wielkiej sytości, a ponieważ była już godzina 13:00 darowałam sobie śniadanie ;)
Obiad: połowa ugotowanego brokuła z dwoma sadzonymi jajkami;
Podwieczorek-grzeszek: połowa paczki solonego prażonego słonecznika (nie mogłam się powstrzymać!);
Kolacja: awanturka czyli ogórek, czerwona papryka, szczypiorek zalane kefirem (uwielbiam!);
A teraz, wieczorkiem, znów zgrzeszę i naleję sobie lampkę czerwonego winka... :)
Maradi
15 lipca 2009, 22:26dobrze robi na serce, naczynia krwionosne itp. Sniadania za to nie powinno sie odpuszczac...