hej
Czerwiec miał być miesiącem ćwiczeń.....ale niestety życie znowu nie dało mi szansy. Najpierw przygotowywanie pilne starego mieszkania, gdy już z tym się uporałam i myślałam że już zacznę na serio......to mąż ma ciężką sytuację w firmie. Ostatnio siedzi tak długo w pracy ,że nie mam z kim zostawić dzieci . Dietę staram się trzymać już przyzwyczaiłam się do 1000kalorii. Są jednak dni że mam dość. Zawsze uważałam siebie za osobę z którą można się dogadać, nie jestem złośliwa i mściwa. Wczoraj ręce mi opadły. Mojemu sąsiadowi przeszkadzały hałasy u mnie w domu (ok21 godziny ) to zamiast przyjść do mnie i pogadać to poleciał do największej awanturnicy w bloku. Ta przyleciała i po chamsku mnie "opiep...", za to że sąsiad mój do niej przyleciał , że musiała swoje dziecko zaprowadzić do innych sąsiadów itd przykro się tego słuchało. Leży mi to ciągle na wątrobie bo nie lubię jak ktoś mnie tak napada. Zastanawiam się czy nie pójść do sąsiada i z nim pogadać ,że jak ma jakąś sprawę do mnie to niech przyjdzie a nie nasyła innych sąsiadów. Ale w sumie nie znam człowieka.....aby z tego mojego pójścia gorsza sytuacje się nie zrobiła.....
Mniej optymistyczna niż zwykle życzę Wam udanego dnia (zwłaszcza tym którzy dzisiaj dostaną do ręki świadectwo dzieci). Pozdrawiam
judipik
1 sierpnia 2014, 07:31Współczuję mieć takiego sąsiada, a sąsiadka, to już w ogóle wredna małpa. Co ją obchodzi to, że sąsiad ma jakiś problem do Was? Jacy podli ludzie :/
MllaGrubaskaa
27 czerwca 2014, 18:11Ja bym poszła i grzecznie panu powiedziała, ze jak coś do mnie ma to niech sam przychodzi, a nie załatwia przez adwokatów.