Idzie mi całkiem nieźle, unikam słodkości i alkoholu - mam jeszcze jeden niechlubny nawyk, a mianowicie napoje gazowane bez cukru. Wczoraj przygotowywałam jedzenie do późna, głównie siekałam, rano wykańczałam.
Aktualnie jest u mnie tak pieruńsko gorąco - 32 stopnie, że w pracy nie muszę podgrzewać jedzenia. Tutaj klimatyzacja to rzadkość, bo nie jest ekologiczna, a przypadkiem połamałam nawet wiatrak... Kabel napatoczył się pod kółkami mojego fotela i bum, spadł i się połamał, ale przytachałam sobie WIĘKSZY z innego piętra.
No to co dziś jadłam?
1. Śniadanie: Jaja / Serek wiejski / Pomidor / Rzodkiewka
2. II śniadanie: brak
3. Lunch: Indyk marynowany w chrzanie i musztardzie chrzanowej zapieczony w parmezanie / czerwona kapusta / marchew / fenkuł / oliwa z oliwek (Oryginalnie warzywa powinny byc w jogurcie greckim, ale mi w takim wydaniu nie smakuja, wiec zaminilam jogurt na oliwe z oliwek)
4. Podwieczorek: Kiwi / Domowy jogurt z mango
5. Kolacja: 2 małe parówki w boczku / 4 x wafle ryżowe / masło (na kolacje w sumie powinna byc zupa krem z czerwonej papryki, ale zaatakowały mnie te parówki, jutro zrobie zjem zupe)
+ kawy z mlekiem
Total:
1662 kcal / 109,3 g białka / 83,6 g tłuszczy / 123,7 g węglowodanów
O 19 byłam na sztangach zakwasy po górach zeszły i chciałam sprawdzić dzisiejszą instruktorkę. Wolę jednak zajęcia czwartkowe. Mam nadzieje, ze zakwasy po dzisiaj do czwartku mi zejdą.
Dużo za duzo tych kilogramów do zrzucania, trochę to zajmie... no ale grunt to być wytrwałą, a mnie wytrwałości w życiu raczej nie brakuje.