Miałam dziś niesamowicie pozytywny dzień, postanowiłam że dziś sobie zrobię wolne od nauki. Wczoraj zdawałam egzamin, a dziś poza lekcjami niemieckiego nie zaglądałam do żadnych biznesowych zagadnień. Muszę napisać projekt, ale plan jest taki, że zajmę się nim od jutra. Termin goni, więc trzeba spiąć poślady.
Natomiast nastąpiło dosłowne spięcie pośladów, bo pomimo zwiększania aktywności, głównie liczby kroków - to mam wrażenie, że tyłek mogłabym podnieść, no i plecy i brzuch ujędrnić. O ile w 2012 chodziłam na zajęcia grupowe 7h tygodniowo to teraz mam okrutnego lenia. Z resztą w Warszawie miałam swoje ulubione instruktorki, tutaj pozostają mi dywanówki. No i dziś 1 dzień wyzwania 5 dniowego z fitness blender. Dawno nie ćwiczyłam na wzmocnienie, ostatnio głównie trucht, długie spaceny no i ok, były narty, cały JEDEN RAZ!
Spaliłam niby 490 kcal, ale chyba mam na Sigmie ustawioną złą wagę.
Mój ostatni tydzień wyglądał następująco:
W tym tygodniu chciałabym przekroczyć 2300 spalonych kalorii na dzień. Może się uda, jeśli rzeczywiście będę codziennie ćwiczyć. Dziś również potruchtałam, żeby nadgonić wczorajsze kroki - wczoraj nie miałam siły dobić do 11K. Wyszło 7,5K.
W poniedziałek lecę na 3 dni do Włoch, a tam pewnie nie uniknę węglowodanów prostych natomiast postaram się robić kroczki. Jest to wizyta u brata, wiec raczej nie będzie zwiedzania.
Za 9 dni lecimy na tygodniowy urlop na Dominikanę i do tej pory chciałabym dobić do 65 kg, cel realny, ale czy się uda? CZY SIĘ JEJ UDA? - napięcie niczym w kryminale. Jednak wiem, że tam na pewno odnotuję wzrost wagi. Nie ma opcji jak jest all inclusive z menu a la carte (w naszym hotelu nie było innej opcji żywieniowej). Dziennie jem średnio 1700 kcal, a na wakacjach tego się po prostu nie da kontrolować, no niby bym mogła jeść głównie sałatę, tylko czy tyle $$ zapłaciłam, żeby jeść sałatę? Z drugiej strony marnować dotychczasowy wysiłek? Ach zobaczymy, wzrost do kilograma byłby akceptowalny, wszystko ponad będzie złe . Zwykle na urlopie dużo zwiedzamy, tym razem ma być głównie smażing. Chociaż z pewnością będę chciała popłynąć na jakąś rafę
Z kuchni prawie nie wychodzę, nawiedzają mnie różne smaki. Dzis sałatka z tuńczykiem. Pychotka. Obliczyłam kalorie 210 na 100g ciężko było zatrzymac się na 225g, które zjadłam, ale udało się.
Niestety wciąż jem za dużo mięsa, nie wiem z czego wynika to łaknienie. Było 75g kurczaka, 45g tuńczyka z puszki i chyba 60 gram krakowskiej suchej (na 215kcal na 100g). Do słodkości nadal mnie nie ciągnie, a to zdecydowany plus. Postanowiłam, jakiś czas temu, że jak dobiję do tych 65kg to upiekę sobie jakiś dobry deserek, ale na tę chwilę nawet mi się nie chce.
jak.nie.dzis.to.kiedy.
8 marca 2019, 09:17cóż za determinacja - super :) Włochy ... nigdy nie byłam ale zazdroszczę
Magdzior1985
8 marca 2019, 09:43Mam jeszcze 3 tygodnie przed rozpoczęciem nowej pracy i chcę ten czas dobrze wykorzystać, bo potem nie wiem jak będzie, a przynajmniej przez pierwsze 2 tygodnie.
Magdzior1985
8 marca 2019, 09:43Komentarz został usunięty
jak.nie.dzis.to.kiedy.
8 marca 2019, 09:53o to dodatkowa motywacja - świetnie :)
Magdzior1985
8 marca 2019, 10:54A Włochy serdecznie polecam, gdyby nie te tłumy turystów to chyba bylby to mój ulubiony kraj na świecie! :)