No cóż, kiedy poczułam, jak opinają mnie spodnie, które przed wakacjami na mnie wisiały (rozm. 28/32) stwierdziłam, że trzeba wrócić na dobre tory. Po świętach, po odstawieniu tego całego świątecznego jadła dopiero po kilku dniach normalnego jedzenia i 5h fitnessu odważyłam się wejść na wagę - pokazała 63,5kg. No cóż, nie jest tragicznie, ale rewelacyjnie też nie. Tak więc mówię sobie dość, trzeba wrócić do tego co było, bo z przodu urosła mi taka dętka, że płakać mi się chce.
Obecnie nie wiem jak to wygląda, boję się wagi hehe, bo wczoraj byłam na obiadku u cioci, który to zniweczył cały tygodniowy wysiłek - no prawie. Zważę się za kilka dni.
Dziś miałam jechać na fitness na ABT i PILATES, już się spakowałam, wyszłam, czekałam na autobus, no i wróciłam się do domu hehehe... czemu, ano w mojej siłowni, zapisy na fitness prowadzone są online, więc widzę ile jest wolnych miejsc, gdy wychodziłam było ich -5. Tak więc marne były moje szanse na dostanie się na zajęcia. Czemu się nie wpisałam? A bo dranie zablokowali mi konto na tydzień, za karę, bo przed świętami opuściłam zbyt wielką liczbę zajęć. Na zajęcia mogę się zapisywać przez 7 dni tylko w klubie. Wdrapałam się do mieszkania, rozłożyłam matę i zapuściłam Mel B.
Zaliczyłam:
W sumie godzina ćwiczeń i 499 spalonych kcal. (zjedoznych 1500)
Miało być jeszcze na brzuchol, w sumie miało być 2h ćwiczeń, ale po tych ramionach, to nie miałam siły podnosić rąk już.
Mam nadzieję, że jak już będę się pilnować i znów regularnie jeść to moje jędrne ciałko wróci, pracoholizm nie popłaca :)
klaudiaankakk
7 stycznia 2014, 01:22a ja pamiętam :)
GrubeKopytka
6 stycznia 2014, 20:32Wróci, wróci. Powodzenia! I brawa za ćwiczenia! Bo Mel B naprawdę daje w kość.