Urlop udany ale są też plusy ujemne. Niecały kg. Ale jeśli ktoś myśli, że się samobiczuję, to jest w błędzie. Błędy urlopowe popełniłam z pełną premedytacją i świadomością. Mając oczywiście za plecami czerwoną lampkę kontroli. Teraz do dzieła. 64 minuty ćwiczeń za mną. Tłuszcz płakał potnymi łzami a ja czuję się świetnie. Zrealizowałam już też wyzwanie 500 minut ćwiczeń w lipcu przed czasem.
Dałam czadu jak widac na fotce. Można wykręcać
mudid
17 lipca 2016, 21:46dałaś czadu! niecały kilogram zniknie nim się obejrzysz, a jakie przyjemnie wspomnienia z urlopu... Nie znoszę się odchudzać na urlopie - już wolę wtedy siedzieć w domu.
MagdaMaciaszek
17 lipca 2016, 22:02Dokładnie, frustracja urlopowa jest najgorsza. Nie znoszę tego. Co nie znaczy, że sobie folguję nie wiadomo jak. Nie obżeram się, po prostu sobie nie odmawiam nawet pizzy, ale w rozsądnych ilościach, dużo spaceruję, pływam, rower wodny. Kontuzja kręgosłupa nie pozwoliła ćwiczyć, ale za to dzisiaj 64 minuty i pot po tyłku ciekł :D
geza..
17 lipca 2016, 15:24Fajne jest uczucie...jak czlowiek tak sie wypoci! ;) Milej niedzieli zycze;))
MagdaMaciaszek
17 lipca 2016, 15:35Bardzo fajne. Pozytywne zmęczenie i endorfiny.