Każdy wie jak ważna jest dieta w życiu człowieka. Jesteś tym, co jesz – powiadają. Zgadzam się oczywiście. Ale nadziwić się nie mogę jak można świadomie robić krzywdę własnemu dziecku. Jako matka dziecka o bardzo wybiórczej diecie przez lata walczyłam i marzyłam o tym, żeby córka zajadała się warzywami, owocami, zdrowym jedzeniem i piła tylko wodę i świeże soki. W dzisiejszych czasach świat staje na głowie. Programy telewizyjne opowiadają o rodzicach, których postępowanie jeży mi włosy na głowie. A ci co mnie znają wiedzą, że mam ich nie mało, więc ma się co jeżyć.
Wpływ telewizji, reklam rujnuje zdrowie dzieci. Zestawy „super size”, XXL, wszystko „big”. Tak, USA i Anglia szokują ilością spożywanych fast food’ów, słodkich napojów itp. Dzisiaj oglądnęłam program o matkach, które wpychają z lenistwa i niechcenia hamburgery i frytki 14-sto miesięcznemu dziecku. Co gorsza nie widzi w tym nic złego. Inna zaś mądra, matka bliźniaczek ważących po 100 kg w wieku nastu lat, przekonuje, że ona tylko zdrowo gotuje. A na stole biały chleb tostowy a na patelni bekon się smaży. A czy my jesteśmy lepsi? Codziennie możemy zobaczyć, że na śniadanie najlepsze są Nutella i ciastka Lubisie. Danonki (pełne cukru) to najlepsze źródło wapnia i dzięki nim rośnie się i rozwija zdrowo. Kinder czekolada dodaje energii a zapychające soki przecierowe są najlepsze na świecie.
Pamiętam czasy mojej podstawówki, kiedy w tornistrze miałam kanapkę i pomidora (lub jabłko) a w bidonie kompot albo herbatę. W Irlandii zamiast zdrowego śniadania dzieci dostają wielkie kanapki, kupione w sklepie, z bekonem, majonezem, jajkiem, lub co gorsza – wkładają do tych bułek chipsy. Po szkole dostają kolejną bułę z kolejną porcją tłustego boczku, bo kto by tam w domu coś gotował na lunch. I narzekają dorośli, że ta młodzież teraz taka krnąbrna, że nie słuchają się, sami sobie te krzywdy robią przecież. A zapominają niestety, że to, czym skorupka za młodu nasiąknie… Jak można dopuścić, żeby 15-stolatek ważył 120 kg? To nie problemy z nadwagą, nie choroba – tylko lenistwo i brak autorytetów. Dla świętego spokoju niech się dziecko lodami napcha.
Moja córka wstaje o 5.50 rano. Nie wychodzi z domu bez I śniadania i II śniadania w tornistrze. Odprowadzam ją na busa, wpadam czasem do sklepu i codziennie widzę rodzinkę z 11-letnim może chłopakiem, który na śniadanie do szkoły dostaje dwa rogale "następca drożdżówki" i słodką oranżadę w 1,5 litrowej butelce.
Takie „życiowe” przykłady widać nie tylko w obrębie jedzenia. Kilka historii ostatnich miesięcy rozwaliło mnie na łopatki (mówię tutaj o filmach dokumentalnych z Anglii albo USA właśnie). Palący 10-latek, który dostaje pozwolenie na palenie w domu, bo lepiej, żeby pod dachem niż na ulicy (tak na marginesie chłopak pod nadzorem kuratora). Powstające salony piękności dla małych dzieci, gdzie mogą zrobić sobie wszystko to, co dorośli – od manicure, po opalanie natryskowe. Właścicielka z dumą mówi, że zaprasza dzieci w każdym wieku, nawet kilkumiesięczne. Matka fundująca córce na siódme urodziny voucher na operację biustu, którą będzie mogła sobie przeprowadzić jak skończy 18 lat! Następna mądra idzie z malutkim dzieckiem do solarium, następna robi natryskowe opalanie 4-ltniej córce. Mnie się to w głowie nie mieści.
Ostatni przykład to reklama jednej z sieci komórkowych, oferującej (podobno) internet bez limitu. Pada w niej z ust młodego człowieka: „Ile siedzę w necie? Nie liczę. Tam jest lepszy świat, ludzie mnie lubią”… Dokąd zmierzasz świecie?
MagdaMaciaszek
4 lipca 2016, 22:16Dobrze, że nie tylko ja widzę ten problem. :D
wiedzma85
4 lipca 2016, 21:49bardzo mądry wpis, też mnie to wszystko szokuje i szczerze? boję się co będzie dalej...mam 6 letnią córkę i szlak mnie trafia gdy moje starania idą na marne, bo dziadkowie wolą tuczyć toną słodyczy, bo dziecko, które dobrze wygląda jest zdrowe!!! i tak szarpię się z moimi rodzicami, którzy się nią czasem opiekują, tłumaczę, że robią jej krzywdę a oni swoje.eh cięzki temat,ale jakże ważny