...kogoś, kto nie będzie oceniał, doradzał, tylko posłucha i pokiwa głową "tak-tak" albo "nie-nie".
Instytucja kiwaczka bardzo się przydaje - termin wymyśliłyśmy z moją Madzią (jak jeszcze pracowała w A.) - w księgowości czasem trzeba coś sobie powiedzieć na głos a wtedy współtowarzysz niedoli rachunkowej nic nie gada, tylko kiwa głową, czy się zgadza, czy nie (i dopiero, gdy ma inne zdanie i usłyszy pytanie "ale dlaczego??" ma prawo się wymądrzać). Bo praca w księgowości - wbrew pozorom - ani nudna ani monotonna ani spokojna nie jest :) Powtarzalna a i owszem - wiadomo, że na początku miesiąca muszę wystawić faktury za czynsz i obsługę nieruchomości. Że w okolicach dziesiątego (jak spłyną faktury kosztowe) wystawiam najemcom sprzedażówki za opłaty eksploatacyjne. Że do piętnastego musi być zapłacony ZUS i podatek od nieruchomości. Że do dwudziestego musi być wyliczony i zapłacony CIT a do dwudziestego piątego VAT. I to musi być zrobione, choćby nie wiem, co. Ale czasem (a u nas dosyć często, bo Prezesi - zwłaszcza mój - chyba lubią, jak coś się dzieje) zdarzają się "kwiaty". A to wydzielenie zorganizowanej części przedsiębiorstwa. I wniesienie jej aportem do nowoutworzonej spółki córki. I tak dwa razy... A to przekształcenie spółki z "z o.o." na "S.K.A.". A to sprzedaż budynku (wraz z całym rozliczeniem) w tym samym czasie co zamknięcie roku i badanie przez BR połączone z przekształceniem w innej spółce. A to kontrola VAT z US. A to sprzedaż 1/5 inwestycji w trakcie budowy, hy hy :) O darowiznach, sprzedaży nakładów inwestycyjnych, czy jednostkowym wewntątrzwspólnotowym imporcie usług nawet nie ma co gadać. Trzeba to zaksięgować i tyla. Się dzieje znaczy. No, i wtedy kiwaczek jest wręcz niezbędny - gdy zastanawiamy się, czy rozliczyć darowiznę podatkowo (a w S.K.A. to takie oczywiste nie jest) albo który kurs mamy wziąć do rozliczenia transakcji - sprzedaży banku, zakupu banku, czy może średni NBP? No tak - chciałam o kiwaczku a wyszedł elaborat na temat uroków mojego zawodu.
So (nie zaczynam zdania od "więc", obchodzę to jakoś, proszę się nie czepiać ;)) potrzeba mi kiwaczka. Nie w sprawach zawodowych. Potrzebuję kogoś, kto pomoże mi uporządkować ten bajzel w głowie. Kto doprowadzi do podpisania traktatu pokojowego - zrobić to muszę sama, ale potrzebuję kogoś, kto w odpowiednim momencie kiwnie "tak-tak" albo "nie-nie". I musi to być obca osoba, której nie będę się wstydzić, której mogę później nigdy nie oglądać. Tak - potrzebuję specjalisty. W końcu do tego doszłam. I powiedziałam sama sobie na głos. I teraz potrzebuję kiwaczka, który mi kiwnie "tak-tak". Chyba jednak się wybiorę do psychologa, Kochani. I tak już za długo z tym zwlekałam...
A tak poza tym? Zosieńka zdrowa, roczek jej wyprawiliśmy, prezenty dostała, tort był przepyszny (z zieloną cukrową żabką ,którą zostawiłam na pamiątkę), nie było gier i zabaw w postaci wybierania "różaniec - kieliszek - książka - pieniądze" (moja Mamusia była niepocieszona...) a wczoraj byłyśmy na basenie, na zajęciach. Zosia znów najmłodsza w grupie - więc jeszcze nie robi niektórych rzeczy. Taki mój mały gamoń :) Ale nie przenosimy jej do młodszej grupy - sama widzę, że dwa miesiące miną i dorówna do pozostałych dzieci.
Maciuś ma w pracy masakrę a teraz jeszcze zaczynają mu się zajęcia na uczelni. Jako student mógłby olać - ale jako wykładowca? Nie może nie iść, bo wszyscy zauważą :D Zajęcia ma co weekend, do stycznia. Ała... Z racji ostatniego luźnego weekendu będę miała dzisiaj w domu bandę chłopa. Będą konsumować zamówioną pizzę, pić alk w ilościach dla mnie niewyobrażalnych i grać na plejce. Wyniosę się z Zosią albo na górę albo w ogóle z domu, do przyjaciółki na ploty, o! :)
Mietek i Antek szwendają się po dworze. Ale coraz krócej, bo im w łapki zimno ;) Na noc i do misek wracają ;) Ciekawe, jak to będzie zimą...
A ja? Cóż - powtórzę się - potrzebuję kiwaczka...
Buziaki weekendowe :)
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
klemensik
5 października 2009, 12:04Po prostu jesteśmy za mądre. Za dużo wiemy, orientujemy sie, myślimy, jesteśmy.... no same superlatywy. Gdybyśmy były ograniczone łatwiej by było nam żyć. Trochę jestem zła za kota o i mieniu Antek - ale niech tam. Jak powiedziałam o tym mojemu Antosiowi to bardzo się ucieszył że kotek nazywa się tak jak on
menevagoriel
4 października 2009, 14:20jesli potrzebujesz to kiwaczek dobrze Ci zrobi :) a co do Zosie to wg mnie dobrze robisz. ja w dziecinstwie prawie caly czas przebywalam ze starszymi dziecmi i mnie to motywowalo ;p buźka
gachew
4 października 2009, 11:34trzymaj się ciepło :)
MeryP
3 października 2009, 19:24od tego są profesjonaliści:) Mam nadzieję,że rozwiążecie choć pare problemików:)
nonos
3 października 2009, 18:39Dorwałam "Zmierzch":))) Przeczytam sobie, a potem obejrzę film:). Co do profesjonalnego "kiwaczka", to popieram. Ja mam dobre doświadczenia. I choć było to tylko 5 spotkań, to bardzo mi pomogło w samodzielnym poukładaniu sobie określonego tematu. To nawet nie chodzi o odpowiedź, że coś robisz/myślisz dobrze czy źle. Raczej o zadawanie właściwych pytań. Bo odpowiedzi, których SOBIE udzielisz jakoś skutecznie oczyszczają śmietnik i chaos w głowie. Ale makijażu to sobie nie rób na takie spotkania;-) Ja byłam pewna, że to bujda na resorach, ale pudełko chusteczek higienicznych jest niezbędznym elementem wyposażenia gabinetu;-)
Koncowa
3 października 2009, 14:23ale bywała dla mnie bardzo surowa, osobiście to lubię ale nie wiem czy by Ci się spodobało w obliczu pragnienia kiwaczka:)
mirabilis1
3 października 2009, 09:51Podejście masz zdrowe - nikt za Ciebie sieczki w myślach nie uporządkuje, ale wypowiedzenie pewnych rzeczy pod czujnym okiem speca, który jest obiektywny, bezstronny i tak naprawdę nie obchodzą go Twoje problemy /chodzi o to, że nie ma emocjonalnych wątpliwości, bo OBCY/ - pomaga. Tak tak - nie nie. Sama gadasz, sama szukasz wątpliwości i sama je rozwiązujesz. Tak to działa. Ale powiem Tobie, że mnie pomagało do pewnego momentu, do chwili gdy mniej więcej wyszłam na prostą. Potem pałeczkę przejęła w pewnym sensie Vitalia. Pisanie pomaga. Spece też:)))) Trzymaj się.
kilarka2
3 października 2009, 09:33tak, tak, Słońce :) :*
rumianek79
3 października 2009, 09:26jasne, tak-tak :) A poza tym najserdeczniejsze życzenia urodzinowe dla Zosieńki i miłego weekendu Wam życzę:)