...naszej małej Pijawki :)
Tuż po urodzeniu.
Zośka ma 7 godzin. Nie wiadomo, kto bardziej zmęczony porodem - ona, czy jej Mama ;)
Jeszcze w szpitalu.
Co się śni takiemu brzdącowi?
Szczęśliwy Tato :) Jeszcze przed pępkowym... ;)
A to dzisiaj, w bujaczku od Cioci Agi i Wujka Tomka :)
Teraz się siebie uczymy. Karmię Małą Ziabę piersią, co - jak niektóre z Was wiedzą - jest niełatwe i dosyć bolesne. Przynajmniej na początku. Ponoć tylko na początku... ;) I tej wersji będę się trzymać.
Zosieńka sporo śpi (i oby jej tak zostało!!!) - potrafi nie piszczeć o jedzenie nawet i 5 godzin, więc mam szansę trochę pospać :) Co prawda woli spać w dzień a w nocy testować siłę płucek (oj, zdrowe ma płucka...), ale się nie czepiam, jeszcze się nauczy ;)
Maciuś wziął w pracy wolne, żebyśmy mogli pobyć razem. Mam cudownego chłopa, coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że lepiej trafić nie mogłam :) Chwalę go, bo mam i za co - przy porodzie był nieoceniony (gdyby nie on i położna p.Ola, to pewnie do dzisiaj bym nie urodziła...), teraz jest na miejscu i świetnie potrafi się odnaleźć - i przewinie Zosię (niezależnie od pory dnia czy nocy...) i ją kąpie (jak na razie tylko on ją kąpał :)), obiad ugotuje, na zakupy pójdzie i w chwili mojej słabości cierpliwie czeka, aż mi smutki przejdą i jeszcze dwadzieścia róż do domu przywlecze :)
O porodzie pisać (i myśleć) nie chcę, kiedyś może do tematu wrócę. Zresztą - same wiecie, jak to jest. Ale szpital w Wejherowie polecam z czystym sumieniem. Naprawdę, warunki i opieka na wysokim poziomie. Kolejne dziecko też będzie miało w metryce "Wejherowo" ;)
Teraz powoli do siebie dochodzę, przestawiam się na zupełnie inny rytm życia. Jutro chcę iść na ściągnięcie szwów, na razie mam niejaki problem z chodzeniem i siedzeniem ;) Ale chyba się goi :)
Wagowo sama nie wiem - wczoraj widziałam 69,5 kg (jak wróciłam do domu miałam 71,7 kg). Jeszcze pewnie mi trochę zniknie, ale i czeka mnie mnie nieco pracy. Nic to. Dałam radę półtora roku temu, dam i teraz. Znaczy - nie tak od razu "teraz", poczekam do zakończenia połogu ;) Brzuch mi się kurczy, ale i tak wyglądam nieco ciążowo - ale to też zupełnie normalne.
Czasem mnie dopada przerażenie, że sobie nie poradzę, że mnie to przerasta - ale chyba każda nowoupieczona mama przez to przechodzi. Dobrze, że mam takiego fajowego chłopa... :)
I tym optymistycznym akcentem kończę i idę karmić Zosię :)
Buziaki niedzielne!
Tuż po urodzeniu.
Zośka ma 7 godzin. Nie wiadomo, kto bardziej zmęczony porodem - ona, czy jej Mama ;)
Jeszcze w szpitalu.
Co się śni takiemu brzdącowi?
Szczęśliwy Tato :) Jeszcze przed pępkowym... ;)
A to dzisiaj, w bujaczku od Cioci Agi i Wujka Tomka :)
Teraz się siebie uczymy. Karmię Małą Ziabę piersią, co - jak niektóre z Was wiedzą - jest niełatwe i dosyć bolesne. Przynajmniej na początku. Ponoć tylko na początku... ;) I tej wersji będę się trzymać.
Zosieńka sporo śpi (i oby jej tak zostało!!!) - potrafi nie piszczeć o jedzenie nawet i 5 godzin, więc mam szansę trochę pospać :) Co prawda woli spać w dzień a w nocy testować siłę płucek (oj, zdrowe ma płucka...), ale się nie czepiam, jeszcze się nauczy ;)
Maciuś wziął w pracy wolne, żebyśmy mogli pobyć razem. Mam cudownego chłopa, coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że lepiej trafić nie mogłam :) Chwalę go, bo mam i za co - przy porodzie był nieoceniony (gdyby nie on i położna p.Ola, to pewnie do dzisiaj bym nie urodziła...), teraz jest na miejscu i świetnie potrafi się odnaleźć - i przewinie Zosię (niezależnie od pory dnia czy nocy...) i ją kąpie (jak na razie tylko on ją kąpał :)), obiad ugotuje, na zakupy pójdzie i w chwili mojej słabości cierpliwie czeka, aż mi smutki przejdą i jeszcze dwadzieścia róż do domu przywlecze :)
O porodzie pisać (i myśleć) nie chcę, kiedyś może do tematu wrócę. Zresztą - same wiecie, jak to jest. Ale szpital w Wejherowie polecam z czystym sumieniem. Naprawdę, warunki i opieka na wysokim poziomie. Kolejne dziecko też będzie miało w metryce "Wejherowo" ;)
Teraz powoli do siebie dochodzę, przestawiam się na zupełnie inny rytm życia. Jutro chcę iść na ściągnięcie szwów, na razie mam niejaki problem z chodzeniem i siedzeniem ;) Ale chyba się goi :)
Wagowo sama nie wiem - wczoraj widziałam 69,5 kg (jak wróciłam do domu miałam 71,7 kg). Jeszcze pewnie mi trochę zniknie, ale i czeka mnie mnie nieco pracy. Nic to. Dałam radę półtora roku temu, dam i teraz. Znaczy - nie tak od razu "teraz", poczekam do zakończenia połogu ;) Brzuch mi się kurczy, ale i tak wyglądam nieco ciążowo - ale to też zupełnie normalne.
Czasem mnie dopada przerażenie, że sobie nie poradzę, że mnie to przerasta - ale chyba każda nowoupieczona mama przez to przechodzi. Dobrze, że mam takiego fajowego chłopa... :)
I tym optymistycznym akcentem kończę i idę karmić Zosię :)
Buziaki niedzielne!
ojeju
20 października 2008, 17:43dzidzia :***
WooHoo
17 października 2008, 23:41z dwa tygodnie mnie nie było u Ciebie,a tu poszę... Gratulacje Madziula, piekną masz córeczkę...!!!! I żadnych ćwiczeń nie rób przed zakończeniem połogu, szalona :) :*
gelbkajka
6 października 2008, 14:12Gratulacje!!! Kilka dni mnie nie bylo a tu
Koncowa
6 października 2008, 10:12No, proszę Cię :D
Trollik
5 października 2008, 19:34a gdziez te zdjecia, chetnie bym poogladala :-)
calineczkazbajki
5 października 2008, 19:02bo ono tylko mile może być :))
aniulciab
5 października 2008, 18:44i gratulacje! niestety ja nie widzę tych zdjęć...
dgamm
5 października 2008, 18:29Ja mam 3 brzdąców.PA!
Survine
5 października 2008, 18:28Bardzo sie ciesze z Twojego szczescia i zazdroszcze cudownego meza (mnie sie tacy faceci nie trzymaja). Tylko nie moge zobaczyc zdjec i nie wiem dlaczego..
dgamm
5 października 2008, 18:28Pozdrawiam.PA!