...czego zdecydowanie nie mogę powiedzieć o sobie ;) Odstawiłam małe-białe-tableteczki i zobaczymy, jak to będzie dalej. Ale dzidzi dziergać się nie da z psychotropami w żyłach. Znaczy - da się, ale po cóż mam truć ewentualną dzidzię?
Zima na mojej wsi dalej w wersji de luxe - ostatnio koparko-spychacz wyciągał z zasp dwa z naszych aut a wieczorem tego samego dnia wypychaliśmy trzecie (Siostra przyjechała popilnować Zosi na czas akcji wygrzebywania z zasp dwóch aut a gdy sama odjeżdżała, to rzuciła się na nią zaspa ;)). Maciej któregoś dnia znów został i pracował zdalnie z domu, bo nijak się nie dało wyjechać, kolejnego pojechał z kolegą, który go zabrał "z drogi" a ja zostawiałam trzy dni z rzędu auto pod sklepem i leciałam do domu na piechotę (w zaspach po uda) a rano pod sklep, żeby do roboty ruszyć. Na razie spokój, dojazd mamy odśnieżony i w miarę przejezdny - ale z niepokojem czekam na jutrzejszy dzień, bo ma być zmiana pogody i znów ma sypać. Marzę o lecie :)
W pracy roboty sporo, ale - co dziwne - wyrabiam się elegancko. Nie wiem, z czego to wynika - albo poukładałam sobie wszystko jakoś bardziej sensownie, niż przed macierzyńskim albo mam mniej pracy (bo po powrocie z macierzyńskiego wzięłam co prawda trzy spółki z pięciu, ale największej wśród nich nie ma) albo jestem po prostu zajebiaszcza ;)
Zosieńka pięknie chodzi. I biega nawet. Ciągnie koty za ogony zaśmiewając się przy tym w głos. I gada po swojemu. I tańczy, gdy słyszy muzykę. I coraz ładniej zaczyna obywać się bez smoczka. I je przeróżne rzeczy - nie mam problemu, żeby mi spróbowała czegoś nowego (najwyżej później nie chce - na przykład gardzi bananem, po mamusi... :)). Potrafi przespać całą noc, ale potrafi też budzić się i ze trzy razy. Uczulenie jej wyłazi czasem, z białkiem wciąż musimy mocno uważać - ale nie ma dramatu. Uwielbia wodę - zarówno tę w basenie, jak i tę w wannie. Wie, czego jej nie wolno i przyłapana na gmeraniu przy pilocie / wysypywaniu suchego żarcia z kocich misek / włażeniu na krzesło obrotowe w komputerowni z rozbrajającym uśmiechem siada wyprostowana na podłodze i kręci zamaszyście głową "nie-nie-nie" ;) Jest przesłodka, urocza i.... wstydliwa. Ostrożnie podchodzi do obcych, nie daje się "byle komu" wziąć na ręce, nie każdemu zrobi "pa-pa", nie do każdego się uśmiechnie. A jednocześnie potrafi tak kokietować, że aż serce rośnie :) Całe szczęście naszego świata jest zamknięte w tym małym człowieczku :)
Pierwszy oficjalny "rozwód" wśród przyjaciół. Piszę "rozwód", bo formalnie małżeństwem nie są i nie byli. Ale wspólne dziecko, mieszkanie i te kilka(naście?) lat razem wg mnie nie wymagają formalnego papierka. Strasznie przykre, wstrząsnęło to mną bardziej, niż chcę się do tego przyznać. Mam tylko nadzieję, że ułożą sobie życie i będą teraz szczęśliwi. I że dziecko odczuje to najmniej boleśnie, jak się da...
Zmykam. Jakoś się odezwę.
PS. Ważę pomiędzy 56 a 58 kg. No dobra, 57,8 kg, nie dobiłam do 58 kg :) Nie ćwiczę. Nie obżeram się nieprzytomnie. Wynika z tego, że waga w okolicach 57 kg jest moją naturalną, optymalną. Chciałabym mieć 53 kg, ale ostatnio się zastanawiałam - czy warto dla tych 3-4 kg się zadręczać? W każdym razie Smacznie Dopasowanej jeszcze nie wykupiłam...
calineczkazbajki
11 lutego 2010, 12:11może zamiast leków pomyśl o terapii ?
calineczkazbajki
11 lutego 2010, 11:35ewentualna dzidzia? wow.... czekam na dalsze wieści :)
maryna38
10 lutego 2010, 16:01Po to ten kopniak ,żeby bolało...a jak siniec będzie to na dłużej wystarczy:)) Dzięki:)))
gachew
10 lutego 2010, 13:45i stabilności.... Tez uważam, ze nic na siłe i 57,8 kg, to zajefajna waga. pozdrawiam ciepło...:))))))))
maryna38
10 lutego 2010, 11:00No chcę ,pewnie ,że chcę jak bym nie chciała, to nie pisałabym ,że chcę.O matko alem się zapętliła w tym zdaniu;).Pozdro i życzę odkopania w tym zakopaniu...
maryna38
10 lutego 2010, 11:00No chcę ,pewnie ,że chcę jak bym nie chciała, to nie pisałabym ,że chcę.O matko alem się zapętliła w tym zdaniu;).Pozdro i życzę odkopania w tym zakopaniu...
Koncowa
9 lutego 2010, 22:37i ich jak najmniej Tobie i sobie życzę. Buziaczki dla mej słodziaczki... Pozdrawiam Pani ZASPAna :D
kilarka2
9 lutego 2010, 17:42lepiej ważyć 57 i być szczęśliwą niż 53 na białych tableteczkach :) nie walcz ze swoim ciałem aż tak, dusza jest ważniejsza :* [ czy jak dotrzemy do Gudelki to i Ciebie poznam paskudo?:D]
Donnka
9 lutego 2010, 15:53Oby tak dalej, wszystko poukładane jak sie należy i to szczęście, które bije od Ciebie nawet przez monitor....tylko pozazdrościć! Co do zasp i przesadzistej zimy juz się nie wypowiadam, rzygam nią i tyle;P buziaki