Smutno mi i samotnie. Byłam na spacerze, żeby sobie przemyśleć parę spraw, ale niewiele mi to pomogło. Wróciłam jedynie zmarznięta i jeszcze bardziej przygnębiona. Spotkałam koleżankę, szła z chłopakiem. Kiedyś się przyjaźniłyśmy, znaczy nadal się przyjaźnimy, ale brakuje czasu by się spotkać. Przez pewien czas razem się odchudzałyśmy, wspierałyśmy, motywowałyśmy do ćwiczeń. Ona osiągnęła sukces, a ja ciągle błądzę po omacku. Nie zazdroszczę jej, że sobie układa życie, nie o to chodzi. Po prostu brakuje mi naszych rozmów, marzeń i wzajemnego pocieszania się.
Co do diety, czwarty dzień się jakoś trzymam. Chociaż jak przymierzałam swoje spodnie i nie mogłam się w nie wcisnąć, to naszła mnie myśl: po co się staram i tak się w nie nie zmieszczę. Już miałam lecieć po czekoladę, ale się powstrzymałam. Muszę schudnąć, bo ja naprawdę nie mam w co się ubrać. W pracy chodzę w legginsach, albo spodniach dresowych. Wiadomo, są na gumce i nie odczuwam dyskomfortu. Ale jak mam się ubrać tak do 'miasta', jak na dzisiejszy zjad to był problem. W żadne dżinsy nie weszłam, chodziłam w nich jak ważyłam 63kg, teraz ważę 71, więc nie dziwne, że są za małe. Uratowała mnie stara spódnica i jutro będę musiała ubrać to samo. Żal mi wydawać pieniędzy na nowe ciuchy, mam ważniejsze wydatki. Zresztą ciągle się łudzę nadzieją, że schudnę.
Na uczelnii w porządku. Jedne zajęcia są interesujące, drugie mniej, ale z przyjmenościa siedzę na tych wykładach. Z paroma osobami zamieniłam kilka słów, niektórych przynajmniej już kojarzę z widzenia. Nie rozpaczam, że z nikim się nie zakumplowałam. Jak miałam okienko to poszłam na kawę i przynajmniej nadrobiłam zaległości w czytaniu :)
elyanna
1 listopada 2011, 10:25ja też spróbuję od dziś wrócić do jakiegoś rozsądnego planu żywienia, bo zaczynam tyć w oczach:/ Może chcesz spróbować razem się pomotywować, razem to raźniej:)
lelilath
22 października 2011, 21:08Każdy ma lepsze i gorsze dni! Rzeczą której muszę Ci pogratulować jest opacie się pokusie kupna i zjedzenia czekolady!!! To już duży krok do przodu!! A co do spodni to spokojnie, też mam za małe aktualnie ale to olewam, wiem, że spokojnie i małymi kroczkami dojdę do starej wagi... więcej optymizmu a zobaczysz, że te spodnie jeszcze będą na Tobie wisieć!! Trzymam za Ciebie kciuki!