Fuck, pokusiłam się o zważenie na starej wadze i ta pokazuje kurcze 1,2kg mniej niż obecna hehe ale trudno. Przyjmuję jednak punkt wyjściowy 100kg (kto wie, na tej nowej wadze może nawet pokazałoby więcej??) i to, że do obecnej chwili schudłam już (dopiero?) 7kg. Zastój miałam wyjątkowo długi. Naprawdę 3 tygodnie zleciały nez schudnięcia ani grama (Wam chyba nie trzeba tłumaczyć, jak łatwo wówczas się poddać, jakie to frustrujące...!!!!!), za to teraz widzę maleńkie postępy.
Nie idzie dokładnie tak jak sobie to zaplanowałam. A ja lubię planować. Za to później, jak mi coś nie idzie wg wytycznych narzuconych przez siebie samą, to się wkurzam he he...
W moim życiu chyba zaczęło trochę się dziać pozytywnego... wreszcie. Vitalię poświęcam wyłącznie odchudzaniu, dlatego nie chcę opisywać tu szczegółów ze swojego życia, ale może w końcu marazm się skończy i dla mnie też wyjdzie słońce?....proszę...
Oj, żebym nie zapeszyła.
magda5555
29 marca 2012, 19:55Witaj! 7 kilo to nie byle co!!! A zastoje zdarzają się wszystkim...jedyne pocieszenie że po takim zastoju waga leci szybciej ;) Fajnie się Ciebie czyta...i chyba zmotywowalas mnie żeby tu wrocic i co nieco poopisywac... :) buziak :*
PaulinaRajmunda
28 marca 2012, 15:20Też lubię planowac :)