Dziś słodyczy też trochę było, ale bez przesady :) I na obiad jakieś kluski leniwe - spreparowane przez moją mamę - hmm dziwne w smaku, ale zjadliwe. Tylko chyba kaloryczne :( Za to kolacji mi się nie chce! Zbliża mi się okres, więc czuję się ociężała i na razie nie będę się ważyć :))
Ale za to we wtorek planuję ... uwaga - ważyć 67!!! Może być nawet 67,9, ale byle było 67. Taki mam plan! A łatwo nie będzie, bo na weekend jedziemy nad morze! :) W listopadzie - to chyba na bursztyny :) Byle nie padało! To pospacerujemy, powdychamy jodu, odwiedzimy foki w fokarium (jedziemy na Hel) a jak pogoda dopisze, to może i zoo w Gdańsku - byliśmy może ze 3 lata temu - bardzo ładne zoo. Były tam 2 tygrysy - Magda i Dominik :) (jak ja i mąż :D) i tylko nasz synek ubolewał, że nie mają synka Szymonka :) Może już mają ... ?
Tak, że nie mogę sobie pozwolić na żadne słodyczowe orgie, fastfoody i inne badziewia, bo jak inaczej osiągnę 67??
Do Świąt 49 dni :)
breakwater
5 listopada 2013, 19:25ja jak mam ochotę na słodyczę to sobie powtarzam - "nie spiernicz wszystkiego" ( jak zaczne jesc slodycze to juz nie skoncze) i tak samo - odliczam do świąt :) DAMY RADĘ !!!
jamay
5 listopada 2013, 19:23Ja byłam kiedyś nad morzem w lutym i też było fajnie ;)
alicja205
5 listopada 2013, 19:21Świetna sprawa taka wycieczka. Ja w Ciebie wierzę :) Dasz radę do wtorku!
WielkaPanda
5 listopada 2013, 19:20Widzę, że już odliczasz czas do Świąt. Ja przyznam się też łapię ten klimat:) Fajna wyprawa cię czeka. Baw się dobrze!