Jak napisałam w tytule - pierwszy dzień bez słodyczy minął - bez słodyczy :) Dodatkowo minął bez białego pieczywka, ale nie mam się czym ekscytować, bo zawsze pierwsze dni szły mi jak po maśle, a im dale w las ... tym więcej słodyczy :D
W nagrodę moja waga pokazała mi dziś 69,5, więc czuję już, że wróciłam na dobre tory!!!
Dzisiaj koleżanka przyniosła do kawki jakieś nowe ciasteczka z kremikiem (ummm - wyglądają przepysznie) i normalnie skusiłabym się na jedno by spróbować (w myśl mojej chorej zasady, że przecież jedno nikomu nie zaszkodzi, a już na pewno przez jedno nie przytyję! - guzik prawda - od jednego zawsze zaczyna się moje schodzenie na złą drogę). Ale nie dziś! Skoro bez słodyczy, to bez słodyczy - 1 jeży na moim biurku przeznaczone specjalnie dla mnie, ale niech sobie leży ...
Wczoraj zaparłam się na schoko bonsa, bo już miałam myśli - jeden malutki ... Ale nie!! :))
Acha i jeszcze wróciłam na dobre tory bezkolacjowe po 18.00!
fijka89
24 października 2013, 13:40Gratulacje :) Ja tam nie wyznaczam sobie takich wyzwań pt: "Miesiąc bez słodyczy" bo i tak rzadko jadam coś słodkiego, tylko kilka razy w miesiącu. ;)
malinkapoziomka
24 października 2013, 13:33no to byłaś dzielna, że się "schoko bonsowi" nie dałaś :) pzdr!