No i weszłam na wagę – 69,6 – chyba z litości, bo czuję się na 72 co najmniej (
Znów zmarnowałam to, co zyskałam i wszystko zaczyna się od nowa … Jak tak będę robić – 2 kroki w przód i jeden w tył to zastaną mnie wakacje a ja cały czas będę grubą gropą gorzej jak zacznę robić jeden krok do przodu a dwa do tyłu! Do tego może dojść patrząc na moje ostatnie poczynania
Myślałam, że to jakoś poleci – ok kilograma tygodniowo – i tak by było – jestem pewna, gdybym trzymała się mojego planu zmniejszonych porcji jedzenia i wyeliminowania słodyczy. Kurczę tak niewiele trzeba – widziałam przecież efekty, byłam szczęśliwa i co??? Wszystko wytrzymuję krótko – nie umiem zadziałać długofalowo!!
Czyli już wiem, że łatwo nie pójdzie!