Hej,
Udało mi się zrealizować prawie wszystkie moje postanowienia świąteczne. Wigilia grzecznie - cały dzień byłam tak zajęta, że dopiero wieczorem przy kolacji zjadłam śniadanio-obiado-kolację. Przygotowałam sobie zupę grzybową z przepisu koleżanki + zjadłam gołąbka z kaszą. Byłam po tym tak syta, że nawet nie pomyślałam o zjedzeniu czegoś jeszcze. W kolejne dni było nieco gorzej, bo skusiłam się na kawałek sernika i cukierka. Wszystko jednak było pod kontrolą i pierwszy raz w życiu nie "umierałam" w święta z przejedzenia, nie przetaczałam się z kanapy na fotel, nie pożerałam wszystkiego co pojawiło się w zasięgu wzroku. Cudowne uczucie.
Ćwiczenia na cza świąt zawiesiłam - nie było czasu i możliwości. Cały czas gdzieś ktoś coś. Jedyna aktywność to spacery więc aż tak źle nie było. Pamiętam święta w poprzednich latach kiedy to potrafiłam wytoczyć się z domu tylko do kościoła, a potem tylko jeść przez resztę dnia.
Waga stoi bez zmian więc święta uznaję za zaliczone z sukcesem. Teraz pora na sylwestra, ale wierzę, że też dam radę :)
Milciaaa3
30 grudnia 2013, 14:30GRATULACJE:) ja troszke bardziej poszalałam w swieta-ale na pewno zjadlam 1/2 tego co zawsze i tez czulam sie o niebo lepiej;)
zyjnieistniej
30 grudnia 2013, 14:26Sylwester to okazja do ruchu, kilka godzin na parkiecie i w zamian możesz pozwolić sobie na jakiś smakowity kasek :)
BedeWalczycDoKonca
30 grudnia 2013, 14:19No i bardzo dobrze, że przetrwałaś te święta tak pozytywnie ! ;)) Gratuluję i życzę powodzenia także w sylwestra. ;*