I stało się. Po wielu miesiącach czajenia się, rozmów i prób rozpoczęłam stałą okupację Wielkopolski powiatowej. Za dwa tygodnie jeszcze jadę do Krakówka po resztę rzeczy, ale na razie jestem arcyzadowolona, iż w końcu podjęłam tę ważną decyzję.
Ptysiek również jest szczęśliwy, choć nie do końca, gdyż musiał gruntownie wysprzątać pokój i udostępnić mojej ekspansywności naprawdę dużo przestrzeni.
Jeśli chodzi o tuszostan, pragnę donieść, iż pomimo wielu starań (w dobrym i złym tego słowa znaczeniu) w ciągu czterech tygodni moja waga cały czas oscyluje w granicach 83 kg. Już pracuję nad programem żywienia i aktywności fizycznej.
Niestety tutaj mam małe pole manewru, gdyż w dalszym ciągu gotowanie u Ptyśka jest sportem ekstremalnym. Ale pocieszam się myślą, że za te dwa tygodnie wszystko dowiozę. I Ptysiek będzie musiał zwolnić jeszcze więcej miejsca na moje precjoza kuchenne.
No a w kwestii aktywności fizycznej to mam tylko do wyboru dywanówki i bieganie. Słabo.
Pozdrawiam.