kuźwa, nie mogę dobić do tej siódemki. im bardziej chcę, tym bardziej wariuję i tym głupszy wynik na wadze. połowa czerwca, a ja od stycznia schudłam uwaga, uwaga, 7 (siedem) kilo. kuźwa.
na pocieszenie wkleję zdjęcie czarnych cudeniek, które w piątek pochłonęłam z większą pasją niż czereśnie.
jaki lajf, taki stajl.
jemy.
ś. rogalik z 1/2 bielucha i kawałkiem melona.
II. więcej melona.
o. chyba coś na mieście, nie chce mi się gotować.
pk. sałatka kuskus-kalafior-sos czosnkowy. przepis z numeru specjalnego "Shape Bieganie".
w związku z coraz wyższymi temperaturami muszę się przestawić z trybu "rajtki 40 den" na tryb "rajtki 15 den" i aby nie spędzać godzin w łazience, odkłaczając serdelki, postanowiłam je zaatakować woskiem. ale najpierw musiałam zgolić to, co miałam, żeby odrosły równej długości i żeby nie bolało za bardzo. użyłam do tego celu golarki dołączonej do depilatora. golę się nią od lat, ale po raz pierwszy zrobiło mi się coś takiego:
masakra. a jak później piekło, gdy się zainstalowałam pod kołdrą... na szczęście już wszystko powoli znika i wkrótce będę mogła bawić się plastrami woskowymi.
miłego długiego weekendu. ja będę zbawiać świat w grze.
kamaopr
20 czerwca 2014, 13:52goliłaś na sucho?