Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Grrrrrr


Jestem zła. Dziś po raz pierwszy od tygodnia weszłam na wagę. I co? Tylko jeden kilogram mniej! Liczyłam na dwa... Ok, może nie był to jakiś super wzorcowy tydzień dieto- ćwiczeń, ale starałam się.
Ech... strasznie się niecierpliwię. Chciałabym już dziś być piękna i szczuplutka. A to wszystko się wlecze i wlecze, jak flaki z olejem. W dodatku okupione jest masą wyrzeczeń i cierpień. O ile łatwiej i szybciej jest przytyć!
Jestem na siebie strasznie wściekła, kiedy przypomina mi się listopad 2008. Ważyłam wtedy 68 kg i powiedziałam sobie "końcóweczka roku... Nic się nie stanie, jak na ten krótki czas odpuścisz tę jedną jedyną zasadę nie jedzenia wieczorem. W końcu męczyłaś się z nią przez kilka dłuuuuugich miesięcy, więc należy ci się! A od stycznia weźmiesz się za prawdziwe odchudzanie".
I tym oto sposobem w 2 miesiące przytyłam 6 kilo. No, właściwie w 3 miesiące, bo w sumie zaczęłam moją mordęgę dopiero w połowie lutego, ale to niewiele zmienia. Pomyśleć tylko, że gdybym wtedy nie podjęła tej durnej decyzji i zaczęła od wagi wyjściowej 68 kg, to dziś by już zostało do zrzucenia tylko 5 kg, a nie 11.....
Coraz mniej we mnie początkowego optymizmu. Ale nie poddam się. Nigdy!
;-)
  • kamillka69

    kamillka69

    10 marca 2009, 14:25

    wazne ze waga spada, nie wazne ze powoli, ale dobrze ze nie idzie w gore :D

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.