Już na urlopie! Dorwałem dostęp do neta :) Przynajmniej chwilowo :)
Dziś stawiłem się na lotnisku właściwie nawet punktualnie. Ostatnio miałem z tym problemy i zbyt często wywoływano mnie przez głośniki... Ale to w sumie była w większości wina mojego wspólnika, który uważa, że samolot też poczeka :)
Odprawiłem bagaże, nawet nie zwrócili uwagi, że główny bagaż jest nieco zbyt ciężki... Podręczny akurat miałem w sam raz, ba, specjalnie kupowałem nową torbo-plecaczkę o idealnych wymiarach linii lotniczych. Upchałem tam sprzęt fotograficzny i laptopa. Torba jest o tyle fajna, że dwufunkcyjna: ma rączkę "do ciągnięcia" i... można z niej zrobić plecak. Ważyła prawie 10kg więc zmieściłem się w limicie. Jednakże, gdy przybyłem na miejsce i skorzystałem z opcji "plecaka" okazało się, że straciłem formę :) Wydawał się cholernie ciężki i plecy mnie zaczęły boleć. Kurde, muszę odchudzić ten plecak, skoro mam chodzić z nim po górach...
Sprzęt foto muszę zabrać, ale najwyżej laptopa będę zostawiał w hotelach, w sumie to zawsze z 2kg mniej...
Na check-in'ie cofali mnie ze trzy razy. Ciągle coś mi piszczało. Jakbym był jakimś terrorystą. To pasek od spodni (kurde, założyłem spodnie w rozmiarze 40 i ledwo co przeszedłem w nich przez check'in - spadały mi z tyłka...), to buty, to coś w kieszeni - kurde bele...
Doczołgałem się na miejsce, wszystko jest OK. Dzisiaj (i jutro też) dzień "organizacyjny". Zrobiłem małe zakupy (kurde, 100g łososia 5euro!!!), zrobiłem sobie spacerek 6km.
W samolocie umierałem... Niestety zbyt późno wypiłem mój ukochany senes... Bulgotało mi w brzuchu przez cały lot. A że mam awersję do korzystania z publicznych toalet, musiałem wytrzymać. Wytrzymałem. Na szczęście.
Teraz zacznę swój 10-cio dniowy turnus zwiedzacza-odchudzacza :) Jutro lecę jeszcze do sklepu kupić jakieś porządne buty (podobno są w dobrych cenach) i będziemy dopracowywać trasę wycieczki.
Przez te 10 dni nie będę się ważyć. Czekam na "niespodziankę" po powrocie do Polski. Oby to była pozytywna niespodzianka... Mam nadzieję...
BrokenTonight
8 marca 2011, 06:53Lubie czytac Twoje notki:)
Asterka007
7 marca 2011, 09:04uskuteczniasz przyjemne z pozytecznym.. super! po powrocie, wrzuc jakas fotke, zeby sie pochwalic :)
bozenka82
7 marca 2011, 08:02nic innego jak życzyć udanego urlopu!
control.freak
7 marca 2011, 06:33to na pewno kilogramy polecą :) A gdzie urlopujesz?
Samanta24
7 marca 2011, 01:07przeczytałam cały pamietnik:)... uśmiałam sie nie raz...myslalam ze "takie" problemy maja tylko baby:) zaden facet publicznie nie przyznał sie do uzywania słodzika, hehe...przyjmij zaproszenie, niech CIE czasami na poprawe humoru poczytam:) pozdrawiam