No, to właściwie już pewne. W tym tygodniu stuknie mi kolejny kamień milowy, czyli rozbicie 110 kilogramów. Musiałoby się wydarzyć coś strasznego (bomba atomowa, brak łososia w sklepach) żebym nie rozbił tych pierdzielonych 110kg. Dzisiaj waga wskazała 110,5 (i to po weekendzie w domu! minus 0,6kg - w życiu bym się nie spodziewał!). Rozbicie 0,5kg zajmuje mi średnio 2-3 dni, więc myślę, że w środę, czwartek zobaczę coś poniżej 110 i uznam te paskudne 110kg za rozbite!
Trzymajcie kciuki - poinformuję na pewno w trybie błyskawicy o zaliczeniu kolejnego kamienia milowego.
Właśnie zamierzam zjeść podwieczorek a na podwieczorek "uczta": 100g piersi z kurczaka (w postaci plastrów) + 500ml herbatki ze słodzikiem. Kupne, prosto z marketu. Co prawda posiadają trochę tłuszczu (1g) ale białka jest też trochę (17g), węglowodany (0,8g). Wolę nie wiedzieć, co z pozostałymi 81gramami ...
dobrae
23 lutego 2011, 07:44Oczywiście trzymam kciuki - bardzo mocno. Jestem pod wielkim wrażeniem Twoich osiągnięć, masz charakter. Podziwiam i tak 3maj
bozenka82
21 lutego 2011, 19:48że trzymam kciuki :)
stobezczterech
21 lutego 2011, 19:36to woda :). Smacznego. Jestem w posiadniu Twojego wakacyjnego postanowienia, ale jestem zdecydowanie niższa, więc walczę dalej.