Dzień dobry!
Na wagę nie wchodzę z dwóch powodów: nie mam swojej w moim rodzinnym mieście, a chłopaka zawyża nieco pomiary-to ten pierwszy. Drugi- boję się. Przez święta obżarstwo, po świętach obżarstwo. Właściwie wszystko się zaczęło psuć już 19 grudnia. Po kolei było tak:Wigilia grupowa, na niej masa żarcia, ale zjadłam tylko barszcz z uszkami, dwa paszteciki i karpatkę. Zrobiło mi się niedobrze, myślałam, że żołądek nie jest przyzwyczajony i po prostu zwariował. Herbata nie pomogła, było tylko gorzej. Koleżanka odwiozła mnie do domu po północy.
Po dwóch godzinach snu obudziło mnie przeraźliwe zimno i mdłości, podczas kolejnych godzin mojego żywota okazało się, że to jakaś grypa jednodniowa: wymioty, biegunki i przeokropny ból mięśni i stawów. Nie chce się jeść niczego i nikomu, uwierzcie.
Zaraz jak tylko lepiej się poczułam pojechałam na ślub. A po nim uroczysty obiad. Jeść już mogłam, ale się bałam trochę, więc niewiele z tego, co tam było ruszyłam. Ale diety nie trzymałam siłą rzeczy.
Dnia następnego odwiedziłam chłopaka, a tam okazało się, że jest mnóstwo rzeczy z tego obiadu. Już nie bałam się jeść, dlatego nadrobiłam trochę zaległości. Znów nie dużo, za to bardzo niedietetycznie.
Za chwilę nastąpiły święta-nie trzeba tłumaczyć.
Po świętach ciężko było mi powrócić na właściwą ścieżkę, zwłaszcza, że mama wtyka mi swoje własne obiadki i nie słucha tłumaczeń, że jestem na diecie. Nie umiem się jej postawić. A i ciasto kusi. Tzn. już nie, bo całe zjadłam. Sama praktycznie.
Tak trwam do chwili obecnej.
Jak widać, nie mam się czym chwalić, nie świecę przykładem. Ale zacznę :) Jutro już na pewno będę trzymać dietkę. W końcu wkrótce Sylwester, a niedługo po nim połowinki.
Swoją drogą nie mogę uwierzyć, że już jestem na półmetku studiów! Przecież dopiero co była studniówka...
P.S. Żeby nie było-nie jestem aż takim demonem zła-próbowałam trzymać się w ryzach przez te dni, tylko naprawdę mi nie wyszło :(
annna1978
30 grudnia 2013, 19:36dziękuję kochana za dobre słowo:) czasem nie zauważam własnego szczęścia, a przecież jak mówisz-nic mi nie brakuje...:)
annna1978
29 grudnia 2013, 18:24:))) eh te święta, wszystko psują:)