Dziś w nocy nastąpił przełom, koniec załamywania rąk i biadolenia, narzekania na siebie i swoją nieudolność. Po kolei-obudziłam się koło 3 i pierwsza moja myśl "Dziś rano ważenie, ja się obżarłam na noc jak świnia, poszłam spać wcześnie, nic się nie spaliło i zalega w przewodzie pokarmowym. Jak nic na wadze będzie powyżej 69." Druga myśl "Cholera jasna, też już nie mam o czym myśleć w środku nocy, to już jest obsesja, myślenie non stop o wadze, w dodatku rosnącej i to tylko przeze mnie. Sama siebie wpędzam w błędne koło." Trzecia myśl "Dość tego, trzeba to zmienić, tak być nie może!"
Później to już był potok myśli i niezorganizowanych czynów. Weszłam na wagę, później na Vitalję, poczytałam sobie forum, pamiętniki, po czym wróciłam na łóżko. Wzięłam do ręki swój stary kalendarz, w którym miałam zapisane swoje cele razem z terminami, a także powody, dla których się odchudzam. Wszystko spokojnie przeczytałam, przemyślałam. Na dobre spanie pomyślałam jeszcze o ukochanym i zasnęłam.
Rano obudziłam się w świetnym humorze, pełna energii do działania. Królewskie śniadanie też poprawiło nastrój, później szybki prysznic, zdrowe zakupy i banan na twarzy! Póki co trzymam się bardzo dzielnie, 3 posiłki planowe zjedzone, czekam na czwarty. Dotychczasowy grzech-herbatniki, kilka na szczęście.
Jakimś cudem znalazłam też zapał do nauki. Czuję, że albo się jeszcze później przespaceruję, albo poćwiczę w domu. Dziś był dzień wolny od biegania, ale wszystko mieści się w normie.
Wczoraj obejrzałam mecz, samotnie co prawda, ale konsultację z tatą miałam przed, a z Łukaszem po, więc przynajmniej mogłam się z kimś podzielić wrażeniami. Przedtem byłam na zakupach, z buta, trochę kalorii musiało polecieć.
Na koniec moje dzisiejsze powody do dumy i do wstydu:
Obiad: makaron ze szpinakiem, trzymanie się godzin posiłków
Przed obiadem: kilka herbatników
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
annna1978
9 czerwca 2012, 21:00no to pieknie, jesteśmy mniej więcej w tym samym miejscu:))) jak na początek niezłe menu:)
wiollla89
9 czerwca 2012, 17:30Szczerze... potrafiąc przebiec te 7,5km jesteś dla mnie bogiem :p i zazdroszczę ;p A co do wpisu... Działaj, a na pewno coś zdziałasz ;) Trzymam kciuki ;)
Shibutek
9 czerwca 2012, 17:00Nie umiem się przekonać do szpinaku... a podobno zdrowy :D