Witajcie,
Minął kolejny wspaniały dzień mojego życia. Co było w nim najpiękniejsze? Stabilizacja i spokój, czyli coś co teraz cenie sobie nade wszystko :)
To co teraz napisze, zapewne wyda Ci się błahe. Dla normalnego człowieka to żaden wyczyn, dla mnie jednak to mały - wielki krok. Ale zacznijmy od początku.
Rodzice od dziecka pokładali we mnie wielkie nadzieje, uważali (i nie tylko oni) mnie za młodego człowieka obdarzonego talentem muzycznym. Nie wiem ile było w tym prawdy. W każdym razie swoją przygodę z instrumentami zaczęłam dosyć wcześnie, jednak moja prawdziwa droga zaczęła się gdy miałam 12 lat. Wtedy to, na urodziny dostałam gitarę basową. Poznałam, pokochałam możliwości które daje. Nasza przygoda, trwała 6 długich, i pięknych lat. 6 lat codziennych ćwiczeń, bez przerw na uroczystości, na choroby. Dnia bez niej po prostu nie było, nie mogło być. Nie byłabym wtedy na prawdę sobą.
Dokładnie 691 dni temu, zagrałam ostatni raz. Niestety przez ten czas nie było powrotu. Nie da się grać z niesprawną prawą ręką. Nie ma ani jak szarpnąć strun, ani jak złapać kostki.
W takie dni jak ten, znikają wszystkie myśli o tym, że rehabilitacja nie ma sensu bo nie przynosi rezultatów. Takie właśnie dni, pozwalają mi nie upaść. Dziś pierwszy raz od tego czasu, udało mi sie złapać i utrzymać kostkę w palcach. Wiem że do grania jeszcze daleko, ale to napawa optymizmem i jest moim małym sukcesem :)
Dla dopełnienia formalności mój dzisiejszy jadłospis :D
Śniadanko: jajecznica z wędliną z indyka i pomidor
Drugie śniadanie: jogurt truskawkowy
Obiad: gotowana młoda kapusta, ziemniaczki i gotowany kawałek szynki
Podwieczorek: banan, i dwie kulki lodów
Kolacja: ciag dalszy kapusty (którą wręcz uwielbiam) :D
A jutro od samego rana znów, walczymy dalej, o to żeby znaleźć siebie ^^