Wczorajszy dzień pod względem jedzenia super, ostatni posiłek o 16, bo potem szłam na randkę (stres), gdzie wpadło wino. Miało być z koleżanką, a było z facetem. Wygląd 9/10. 194 cm wzrostu, przystojny, ale... nie moja bajka. Czułam jak emanuje swoją hmmm ,,zajebistością", narcyz i totalnie wyrwany z rzeczywistości artysta... Tylko mnie zdołował, bo delikatnie zasugerował, że żadna ze mnie piękność... DUPEK... Nie wiem, dlaczego moje życie uczuciowe to taka porażka...
Dzisiaj jedzeniowo będzie średnio, bo męczy mnie mały kac. Po winie zawsze jest mi na drugi dzień ciężko, mdłości i zawroty głowy. Wieczorem wybieram się na trening. Odreaguję porażkę...