Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Chorągiewka


Dzisiaj dzień udany w 50%. Zawsze to lepiej niż 0...
Rano tak jak planowałam zważyłam się, zmierzyłam i obfociłam. Katastrofa do kwadratu... No ale trzeba chwycić byka za rogi, spojrzeć prawdzie w oczy i wziąć się w garść. I może nie używać tylu frazesów :P
Rozpoczęłam dziś sezon trekingowy. Mullerthal Trail 1, trasa na razie niedługa, z Echternach do Rosport, 8,2km po ubłoconych pagórkach i mokrych kamieniach :) Fajnie :)
Potem niestety poszłam do mojej ulubionej kawiarni, gdzie spożyłam sałatkę owocową z bitą śmietaną i popiłam to cappuccino. Bosko, załamanie już pierwszego dnia :(
Żeby nie było zbyt wesoło, popchnęłam to jeszcze piwkiem w polskiej knajpce. Wstyd, wstyd, wstyd. Na obiad miałam sałatkę grecką z dresingiem z odtłuszczonego jogurtu - chociaż tyle...
Na wieczór trochę się zrehabilitowałam, bo potrenowałam trochę z Jillian. Nie mogę jeszcze ćwiczyć w pełni, zeby mi szwy na brzuchu nie puściły :P ale ile mogłam tyle zrobiłam. Padam na pysk.
Oby jutro było lepiej... W pracy zwykle lepiej się trzymam - a do tego pozbyłam się z domu wszelkich pokusowych produktów spożywczych, zatem jestem dobrej myśli :)
Mam nadzieję, że Wasza majówka jest piękna :) Jak ja Wam zazdroszcze wolnego czwartku... :)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.