O dziwo lubię poniedziałki. Obudziłam się w dobrym humorze, pomaszerowałam do pracy i tam spędziłam pół bardzo miłego dnia . Niestety nigdy nie może być za dobrze, pokłóciłam się z moim mężczyzną. I to porządnie, zabrał się i pojechał do domu. Tak sobie milczymy. Mi już przeszła złość, ale chcę posiedzieć trochę sama. Po za tym, dlaczego to zawsze ja mam wyciągać pierwsza rękę? Nie kłócimy się często, od niedawna mieszkamy razem i chyba musimy przywyknąć do nowej sytuacji. Tak czy siak, dziś jestem sama i będę pewnie co najmniej do środy, znając jego charakter. Uważam takie kłótnie za bardzo głupie i niepotrzebne, ale podobno to cementuje związek .
Trzymam dietę, ale waga nie chce spadać. Wacha się w okolicach 66,5 i nie chce ruszyć w dół. Denerwuje mnie to, ale czekam cierpliwie, aż ruszy. Miałam dziś robić zdjęcia posiłków, ale koniec końców cyknęłam tylko śniadanie. Przy obiedzie była kłótnia i zapomniałam z tego wszystkiego, ale nadrobię. Dodam więc tylko mojego omleta z rana:
Tyle na dziś. Miłego wieczoru.