Czas leci zdecydowanie za szybko! Dopiero był styczeń, oczekiwanie na pierwsza
sesję, zaliczenia, kolokwia... Strach i obawa przed nieznanym, a teraz?
Patrzę na kalendarz a tutaj 8 luty...
Kiedy to wszystko zleciało?
Nie pisałam żadnych nowych postów przez ten czas, bo nie miałam czasu.
Moje myśli były zajęte innymi sprawami.
Miało to swoje plusy,
bo od ostatniego postu nie miałam kompulsu,
a ostatnio pisałam.... 23 stycznia!
W ciągu tych dni zrobiłam też mały krok naprzód -->
pierwszy raz od bardzo, bardzo dawna zjadłam czekoladę.
I pewnie większość z was postuka się teraz w głowę albo wybuchnie śmiechem. I nie dziwię się.
W normalnej sytuacji zareagowałabym tak samo...
Ale osoby chore na ed trochę inaczej postrzegają rzeczywistość.
Wyobraźcie sobie kogoś kto nie jadł czekolady przez ok. 2-3 lata ze strachu, z obaw... Naprawdę trudno się przełamać. Mój wybór padł na milkę oreo ;).
Czy wspominałam już o tym, że jestem totalną nogą w kuchni?
Przypalam wszystko, ale ostatnio uczę się gotować i sprawia mi to przyjemność :).
Wiele rzeczy mi jeszcze nie wychodzi, ale pracuję nad tym :).
Niestety mój żołądek również nie daje o sobie zapomnieć.
Mam okropne wzdęcia i zaparcia.
Już sama nie wiem jak sobie z nimi radzić.
Przez nie również nie mam apetytu, a waga idzie do gór.
To dobrze. Ale mam też świadomość, że to tylko zaległości w jelitach...
A co do sesji -->
pozostał mi jeszcze jeden egzamin...
14 lutego
Jeden z moich obiadów:
Pieczona jogurtowo-chrzanowa pierś kurczaka + kasza jaglana z chilli