Jak w tytule... Scenariusz, jakich wiele...Pięknie szło, a potem się poje...
Nie było mnie tu 3,5 miesiąca... Tzn. byłam, czytałam i żarłam, żarłam, żarłam... Waga na dziś... jakieś 90 kg. Muszę się opamiętać, bo wrócę do poprzedniej wagi, a pewnie skończy się na jojo i przekroczeniu 100 kg. To byłby dramat!
Boże, jaka ja głupia jestem!!!! Łudziłam się, że jak się przeprowadzimy i będę sama gotowała, to będzie inaczej, lepiej, chudo i dietetycznie. Gówno prawda! Wracam z pracy, szykuję szybki obiad (rzadko dietetyczny), potem pranie, sprzątanie, a wieczorem czekoladka, ciasteczko, piwko... Pełen relaks! Owszem robię "dietetyczne" zakupy, ale najczęściej kończy się tym, ze wywalam większość jedzenia, bo się najzwyczajniej psuje.
Proszę wylejcie na mój łeb kubeł zimnej wody! Dajcie mi po pysku, abym się opamiętała! Potrzebuję kopa w mój wielki zad!
Witając Nowy Rok postawiłam sobie jeden cel - przywitać kolejny z 7 z przodu. Cel realny! Nie będę mamiła siebie wyznaczaniem sobie celu niemożliwego do osiągnięcia. Będę próbowała metodą małych kroków:
Cel I 87 kg - do 15 kwietnia
Cel II 84kg - do 30 maja
Cel III 80 kg - do 18 lipca (dzień moich 32 urodzin)
A potem zobaczymy...
Uda się?
andzia.28.05.
11 marca 2015, 11:10Pewnie, że się uda :) tylko trzeba leniuszka pogonić ;)