Ten mój kryzys chyba minął, znów wróciłam na właściwe tory. Waga pomalutku, ale jednak spada. Dziś na szklanej 86,7 kg, pomimo trwającego okresu. Minęła mi również obsesja codziennego ważenia się-wchodzę na wagę co kilka dni. Najważniejsze, że każde kolejne spodnie wyciągane z głębokiej czeluści mojej szafy okazują się za luźne
Gdybym do końca listopada osiągnęła wagę 85kg to było by super. Byle do przodu
hwhwhw72
4 listopada 2014, 12:06powodzenia;))
Magdalenananie
4 listopada 2014, 09:00Pokonałaś manię codziennego ważenia się - ja jeszcze nie. Sprawdzam wagę ukradkiem, nawet jak nie jest to mój dzień pomiarów. Gratuluję spadków i postępów mimo małych potknięć. Trzymam kciuki za Twoje pozostanie na właściwej drodze.
Lexie_1983
4 listopada 2014, 09:39Dziękuję, przyda się :)