- Wzlatujesz i upadasz jak upośledzony trzmiel. - Zakpiło bezlitośnie, prychając lekceważąco.
- To i tak daje mi przewagę nad tobą - odparła spokojnie, nie odrywając wzroku od nieba za oknem. - Ty tylko leżysz i się kurzysz.
- Nie dajesz mi szansy pokryć się kurzem - zauważyło z przekąsem. - Twoja obsesja na punkcie wagi wykończyła by mi kręgosłup - gdybym go miało.
Lemonka skierowała wzrok na elektroniczne tałatajstwo leżące tuż przy szafce i uśmiechnęła się lekko pod nosem.
Ciężko było nie przyznać wadze racji. Codzienne ważenie stało się jej rytuałem, żeby nie powiedzieć tikiem nerwowym. Dawało poczucie kontroli, pozwalało lepiej poznawać pewne mechanizmy i zadziwiająco uspokajało. Dzięki swojej niewielkiej obsesji wiedziała, że po spadku zwykle waga stoi dwa, trzy dni i nie ma w tym nic niepokojącego, że po treningu zwykle waży więcej i, że jej organizm nie zatrzymuje już wody nawet przed miesiączką.
Od stycznia wiele się zmieniło. Nie tyle w jej ciele, co w jej głowie. Nagle wszystkie te wyświechtane frazesy, iż odchudzanie zaczyna się właśnie tam, nabrały sensu. Odkąd przestała marzyć o błyskawicznej i równie niezdrowej, co nietrwałej utracie wagi, wiele rzeczy stało się łatwiejszych. Nauczyła się cierpliwości. Forma na lata, a nie na lato potrzebuje czasu i systematycznej pracy. Można ją osiągnąć tylko poprzez deficyt kaloryczny i zbilansowaną dietę. I żadne cuda tu nie pomogą. Ale to nie tylko to. Lemonka wraz z utratą wagi zyskała coś, co przez większość życia było jej obce. Nauczyła się być dobra dla siebie. I chociaż pewność siebie wciąż wymaga pracy, to z pewnością osiągnęła ona niespotykany dotąd poziom.
Oczywiście nie raz, nie pięć w ciągu swojego życia osiągała obecną wagę, ale jeszcze nigdy jej ciało tak nie wyglądało. Niby dieta do 70% sukcesu i można schudnąć bez treningów co jest oczywiście prawdą, ale kto by pomyślał, że te pozostałe 30% złożone z treningów, aktywności poza treningowej, redukcji stresu i odpowiedniej ilości snu, mogą być aż tak ważne?
- Wiesz - odezwała się po dłuższej chwili milczenia. - Trzmiele to niezwykłe stworzenia. Latają chociaż nie powinny.
- Do czego zmierzasz? - zapytało ustrojstwo z lekką dezorientacją w głosie.
- Do tego, że nie liczy się to ile razy upadnę tylko to, że zawsze wstanę. Nawet jeśli według niektórych jestem jak ten trzmiel co lata, chociaż teoretycznie nie ma do tego prawa.
***
Witajcie! To niesamowite jak dawno mnie tu nie było. Zresztą nie pierwszy raz, za to pierwszy raz powracam po małym sukcesie, a nie będąc po raz setny na początku drogi.
Od stycznia udało mi się zgubić ponad 10kg i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa.
Niestety znalazłam się w punkcie, w którym zwykle moja waga się zatrzymuje, a ja zniechęcona cofam się do punktu wyjścia. Tym razem tak nie chcę. Może uda mi się wreszcie zobaczyć te magiczne 7 z przodu? Zobaczymy.
Wasza Lemonka 🍹