Dzisiaj 65,7 kg i co ciekawe wczoraj nie ćwiczyłam. Zjeść też za dużo zjadłam, bo miałam przepyszne ciasteczka owsiane, podbierałam, aż się skończyły. Pewnie z 8 zjadłam. Do tego jogurcik, na obiad 2 skrzydełka z kurczaka, ziemniaki i sałatka grecka. Na podwieczorek 3 kawałki śledzia chyba w oleju z kawałkiem chleba i tradycyjnie na kolację kubek koktajlu owocowego. Jeszcze przed telewizorem garść orzeszków w skorupce chili. Całkiem dużo tego, ale też sporo wypiłam przez cały dzień. Dzisiaj przejadę się do miasta i tradycyjnie postawię samochód na moim ulubionym parkingu i polatam sobie po sklepach Całe szczęście, że ciasteczka się skończyły i właśnie pochłaniam cukierka czekoladowego do kawy, ale w ich przypadku to już potrafię. się opamiętać
Muszę dzisiaj spłodzić obiad i obawiam się, że wyjdzie kaloryczny, bo jarzynka z buraczków gotowanych będzie plus reszta kurczaka i wreszcie ugotuję zupę jarzynową, no może to nie kapuścianka, ale dużo błonnika. Jednak zmiana w menu mi wyszła, zupka była chudziutka, ale na drugie zrobiłam mieszankę makaronowo-warzywną i do tego skrzydełko. No nie byłabym sobą, jakbym jeszcze nie zjadła słodkiej bułeczki z Biedronki. Z ruchu to oprócz ganiania po mieście 10 minut rowerka i jeszcze będzie Calan.